Wczoraj (7 listopada) we wsi Gorajec weszłam do cerkwi i tuż po modlitwie wspięło mi się na głowę malutkie, chore, prawie ślepe kocię. Przygarnęłam je – czy raczej ono mnie – i zawiozłam do Krakowa. Dziś pomiędzy zajęciami byłam u weterynarza. Kocię jest dzielną i uroczą dziewczynką. Imię Miłość zostało wpisane do jej paszportu. Za pierwszą wizytę zapłaciłam 300 zł, a kocię potrzebuje 10 dni zastrzyków z antybiotykami w cenie 50 zł każdy, potem czekają je jeszcze szczepienia.

Mała ma robaki, pchły, świerzb, koci katar – wszystko na raz. Pani weterynarz powiedziała, że Miłość wie, do kogo przyjść i komu wejść na głowę. 

Nie odchodzi ode mnie i wszystko przetrwa.

Mam pod opieką jeszcze dwa koty, jeden z nich także czeka na szczepienia i sterylizację, a już cena leczenia Miłości przekracza sumę, którą w tej chwili dysponuję. Kolejną wypłatę otrzymam dopiero 27.11. Jeśli teraz przerwiemy leczenie, Miłość zginie. Tylko razem możemy ją uzdrowić.

Nigdy nie robiłam zrzutek i trudno mi prosić o pomoc, ale ponad wszystko chciałabym dać Miłości dobre życie.

Dziękuję każdemu za pomoc, za udostępnianie tej zbiórki i za wsparcie finansowe. Jest to dla mnie niesamowicie znaczące.

#pomagamy #zrzutka #zrzutkapl #leczeniekota #kocię #miłość