Bartek - wynajęte mieszkanie które stanęło w płomieniach.

Wypadki się zdarzają, słyszymy to bardzo często.

Nie inaczej było w moim przypadku. Pierwsze wynajęte mieszanie, pierwszy start w dorosłość i feralny wypadek który skomplikował tak wiele. 

Stało się to 26.08 br, trzecie piętro w zabytkowej kamienicy, noc. Chwile spędzone z przyjaciółką która odwiedziła mnie kilka godzin wcześniej zmieniły się nie do poznania, feralnym zrządzeniem losu kuchenka indukcyjna zajęła się, wraz z okapem, ogniem, który objął cześć aneksu kuchennego, zniszczył okna i zabytkową podłogę oraz pokrył wszystko grubą warstwą sadzy. Wszystko to przez chwilę nieuwagi. Miejsce które miało dawać oddech i energię zamieniło się w coś najbardziej ponurego i dołującego, coś co zniweczyło wszelkie plany. 

Krótko po tym właścicielka mieszkania zamknęła to mieszkanie, jednocześnie przedstawiając mi informacje ile otrzymała ubezpieczenia, a ile sam muszę jej oddać - sumę 62 tyś zł. Niestety nie zdążyłem zabezpieczyć się poprzez OC w życiu prywatnym.

Pracuję w kulturze, bydgoskich Młynach - wizytówce miasta, zawsze staram się pomóc, niezależnie od okoliczności. Tym jednak razem czuję, że to ja potrzebuję pomocy i wsparcia. Liczy się każda złotówka, 

proszę, pomóżcie mi.