Nasza gwiazdeczka odeszła :(
Nasza gwiazdeczka odeszła :(
Our users created 1 222 586 fundraisers and raised 1 338 870 647 zł
What will you fundraise for today?
Description
Nasze serduszko dzielnie walczyło do samego końca. 17 kwietnia pomogliśmy jej w spokoju i miłości przejść na drugą stronę tęczowego mostu. Został ból rozdzierający serce, ogromna tęsknota i pustka, z którymi musimy się zmierzyc.
Dziękujemy wszystkim za wpłaty i ciepłe słowa.
Kolejne dwa podania chemii niestety ponownie spowodowały spadek białych krwinek, z czego ostatni wlew był najgorszy... leukocyty spadły do poziomu 1,4, gdzie minimum to 6... sunia straciła apetyt, były dni kiedy nie jadła NIC. Co raz częściej sikala, wykazywała oznaki bólowe, piszczala... traciliśmy nadzieję, że chemia cokolwiek pomoże. W nocy wstawaliśmy 6-7 razy żeby wypuścić Dusie na ogród. Nie trzymała moczu niestety. Zdarzało się, że robiła siusiu pod siebie, w domu. Przeżywaliśmy koszmar, to był najgorszy okres choroby Dusi. Mamy nadzieję, że on już nie wróci. Nie chcemy i nie pozwolimy na to, aby cierpiała.
20.12 wykonaliśmy USG które nie wykazało rozrostu guza. Pierwszy raz odkąd dowiedzieliśmy się o chorobie Dusi. To daje Nam siłę i nadzieję, że jeszcze mamy trochę czasu... Sunia trochę mniej sika, nie ma krwiomoczu. Apetyt lepszy, ale musieliśmy wspomóc się farmakologia, żeby tak się stało. Na ten moment czekamy na decyzję co do kolejnego wlewu 10.01.
Wyniki badań niestety wykazały spadek białych krwinek i konieczne było podanie antybiotyku i accofilu na odbudowę krwinek. Sunia czuła się cały czas dobrze.
8.12.23 sprawdzamy krew- poziom leukocytów. Prosimy o trzymanie kciuków i dalszą pomoc ❤️❤️❤️
Dziś tj. 1.12.23 o 14:00 podaliśmy pierwszy wlew dożylny chemioterapii. Modlimy się, aby zadziałała i aby nasza psina zniosła to bez skutków ubocznych 🙏❤️
Nigdy nie sądziłam, że kiedyś będę zmuszona założyć zbiórkę. Wiele razy sama pomagałam w zbieraniu pieniędzy na różne cele: chore dzieci, dorosłych, czy zwierzęta, jednak nigdy nie pomyślałam, że kiedyś będę w podobnej sytuacji. Nie jest to łatwe, ale trzeba schować wstyd w kieszeń i prosić o pomoc.
W skrócie: 11 lat temu znalazłam najcudowniejsza istotę na świecie, jaka jest mój ukochany pies- sunia o imieniu Dusia ❤️
To mały, 6 kilogramowy kundelek, który zjawił się nagle, znikąd i zupełnie zmienił mój świat. To zakochane, pełne ufności, posłuszne, małe psisko, które poza mną nie widzi świata. I z wzajemnością! Ten mały, czarny, zwykły kundelek to moje spełnienie dziecięcych marzeń, kiedy to jako mała dziewczynka mówiłam rodzicom, że jak będę duża to chce mieć małego pieska, którego będę mogła nosić na rękach. I tak się stało! Mam swojego małego kundelka i noszę na rękach każdego dnia od 11 lat. Była ze mną w najgorszych i najlepszych momentach mojego życia. Jak płakałam - siadała obok i próbowała pocieszyć zlizujac lzy z policzków. Jak się cieszyłam, skakala na mnie i podgryzala z radości. Chciała i chce uczestniczyć w każdej sekundzie mojego życia, nawet podczas mycia zębów :)
Razem z sunią jeździmy co lato nad morze, gdzie Dusia przekopuje plaże (kocha piasek) biega, skacze jak szczeniak i lapie fale. W zimę z kolei, jeździmy w góry gdzie mała hasa i tarza sie w największych hałdach śniegu, który de facto lubi również skonsumować :) Każdy urlop, każdy wolny czas, wszystkie weekendy spędzamy wspólnie, bo dla mnie i męża, pies to członek rodziny. To też ogromna radość i szczęście mieć obok tak cudownego czworonożnego przyjaciela- najwierniejszego, najbardziej oddanego, najbardziej kochającego Nas i najbardziej kochanego przez Nas! Teraz, gdy Dusia mocno podupadła na zdrowiu, chcemy i musimy jej pomóc!
Dusia od początku miała problemy zdrowotne, które diagnozowalismy u wielu specjalistów- notorycznie podwyższone parametry wątrobowe, cholesterol, trojglicerydy, a co za tym idzie- biegunki, wymioty. Podejrzewano, że to powikłania po przebytych chorobach odkleszczowych z czasów, kiedy Dusia błąkała się po lesie, zanim trafiła do mnie. Otrzymywała leki i jakoś funkcjonowała przez te lata. Raz lepiej, raz gorzej, miewała wiele razy zapalenia trzustki, wymagające leczenia szpitalnego, jelit, dwunastnicy, żołądka, ale zawsze z tego wychodziła. Wymagało to jednak czasu i kosztownego leczenia. Jej choroby mocno Nas doświadczały, myślałam, że to taka tragedia, że pies choruje, że musi być na specjalnej diecie, wielu lekach, na specjalnej karmie weterynaryjnej, że nie mogę jej nic dać "pod stołem" podczas jedzenia rodzinnego obiadu. Nic bardziej mylnego- wiele bym dała, aby Dusia miała TYLKO takie problemy ze zdrowiem.
Podczas zwykłego, rutynowego badania USG brzucha 24 lipca br. częściowo runął mi świat. Lekarz w trakcie badania zauważył nieregularna zmianę w pęcherzu Dusi, zlokalizowana w tzw. trójkącie pęcherza. Padła diagnoza, albo rak, albo jakiś polip. Zrobiliśmy dodatkowe badania moczu, wraz z markerem nowotworowym, badania krwi. Diagnoza nie pozostawiała złudzeń - nowotwór złośliwy TCC w trójkącie pęcherza, nieoperacyjny. Zaczęła się rozpacz, panika i szukanie pomocy plus walka z czasem. Trafiliśmy do kilku wybitnych onkologów w Warszawie. Nikt nie dał Nam nadziei na wyleczenie Dusi. Jedyna opcja to chemioterapia, radioterapia, lub leczenie paliatywne. Radioterapia to koszty kilkudziesciu tys zł, więc wiedzieliśmy, że niestety to odpada. Postawiliśmy na chemioterapię i NLPZ (silne leki przeciwzapalne) Zaczęliśmy leczenie z wielką nadzieją, że uda Nam się przedluzyc życie Dusi o długi okres. Po podaniu jej jednej dawki leku przeciwzapalnego, pojawiła się biegunka, wymioty, bóle. Biegiem do kliniki i diagnoza - zapalenie żołądka i dwunastnicy. Dusia została w szpitalu. Codziennie kroplówki, leki i odłożenie w czasie leczenia nowotworu. Po dwóch tygodniach udało się wyciągnąć Dusie z tej zapaści zdrowotnej, ale wyniki krwi nie pozwalały na wdrożenie chemii lub innego leku NLPZ. Później doszło zapalenie pęcherza i częstomocz, kropelkowanie. Kolejny antybiotyk i kolejny czas odkładający podanie chemii, działający na naszą niekorzyść. Tu również udało się opanować sytuację. Dusia otrzymała w końcu pierwszą dawkę NLPZ (o innym składzie niz poprzedni lek, który spowodował takie spustoszenie) i chemii. Od połowy września Dusia przyjmuje leki. Cieszyliśmy się, że nie ma rewolucji gastrycznych, że ładnie reaguje na chemię i stos leków, jest radosna, ma apetyt. Niestety kolejne USG, bylo kolejnym ciosem, bowiem okazało się, że guz rośnie, pomimo leczenia. Pojawił się zaraz po tym krwiomocz - kolejny antybiotyk. Zmodyfikowaliśmy leczenie Dusi i do chemii tabletkowej (podwoiliśmy dawkę) dostała jeszcze lek Palladia, który ma zahamować rozrost komórki rakowej, jednak jest bardzo drogi. Pojawił się znowu krwiomocz i znowu klinika, leczenie, antybiotyki. Ponowne USG zwaliło Nas z nóg - guz zaczął naciekać na nerkę i moczowód, pojawił się delikatny zastój moczu. Konieczne jest wdrożenie chemioterapii dożylnej, jako ostatniej deski ratunku. Pierwszy wlew dożylny zaplanowany jest na 1.12.23. to będzie dodatkowy koszy kilkaset zł, plus wizyta z onkologiem 250 zł. Nie damy rady udźwignąć takich wydatków.
Koszta, które ponieśliśmy od początku diagnozy to kilkanaście tys zl, a koszta będą rosły, bo widzimy, że przy leczeniu tego nowotworu, ciągle pojawia się jakaś przeszkoda. Pieniądze na jej leczenie muszą być zawsze, bo nigdy nie wiadomo co nowego może się pojawić, a przez te parę miesięcy już zdążyliśmy się przekonać, że choroba jest podstępna i przynosi nieoczekiwane. Staramy się reagować na każdy sygnał Dusi, robimy co miesiąc rozszerzone badania krwi, badania moczu, USG, chodzimy na wizyty do lekarzy, kupujemy leki i suplementy, których Dusia przyjmuje bardzo dużo. Kwoty są tak ogromne, że zmuszeni jesteśmy prosić Was o pomoc. Dla Nas liczy się każdy grosz, dzięki któremu będziemy mogli dalej walczyć o życie naszej suni. Ona jest dla nas członkiem rodziny, nie wyobrażamy sobie tego co Nas czeka, ale póki widzimy jaką ma wolę życia, jak biega i bawi się w ogródku z naszym drugim psem, jak patrzy na Nas z miłością, jak cieszy się z codziennych drobnostek, chcemy jej pomóc żyć w komforcie i zrobić to co możemy, aby choć trochę zahamować rozwój nowotworu. To nasze psie dziecko! Błagamy wszystkich, którzy mogą Nas wspomóc o wpłatę jakiejkolwiek kwoty.
Lista leków i suplementów naszej suni:
-leukeran (cytostatyk) 1 mg, co drugi dzień. 50 kapsułek podzielonych przez farmaceutę to koszt 132 zł.
-Palladia 0,7 mg, co drugi dzień - koszt 150 zł za 5 tabletek
-NLPZ Meloxidyl 1 dawka dla wagi 6 kg co drugi dzień- opakowanie 10 ml to koszt ok 70 zł
-alugastrin osłonowe, 3x dziennie, koszt ok 20 zl
-lypex na ochronę trzustki codziennie 1 kapsułka, koszt 78 zł za 15 sztuk
-heparegen na wątrobę codziennie 1 tabletka, 100 tabletek to koszt 100 zl
-hepadol max na wątrobę codziennie 1 tabletka, 60 tabletek ok 50 zl
-witamina PP codziennie 0,5 tabletki, 20 tabletek koszt ok 27 zl
-colon C proszek do każdego jedzenia (3x dziennie) koszt ok 30 zl
-siemie lniane pomiędzy posiłkami osłonowe na żołądek
-Vetomune na odporność, 1 tabletka dziennie, 60 sztuk ok 61 zl
-grzyby; wrośniak różnobarwny, 1/3 dawki 1 raz dziennie, 1 opakowanie 50 g to koszt 119 zł.
Dodatkowo Dusia jest na karmię weterynaryjnej o obniżonej zawartości tłuszczu, która dobrze toleruje - Royal canin gastrointestinal low FAT. 1 puszka to koszt 15-18 zł, która starcza jej na 1.5 dnia.
Badania krwi rozszerzone -ok 200 zł
USG-250 zł
Badanie moczu- ok 180 zł
Wizyta u onkologa -250 zł
Wizyta u internisty- ok 100-150 zł
Dodatkowo w miesiącu wypada Nam wizyt nieplanowych kilka- czasem 2,3, a bywało tak np. w sierpniu, że Dusia była u lekarza codziennie na wizycie (w sumie 8 dni pod rząd), kroplówce, badaniach. W listopadzie musieliśmy pójść jeszcze do kardiologa na ECHO, zbadać stan serduszka. To kolejne +240 zl. Niestety nie da się przewidzieć dokładnych kosztów leczenia miesięcznego, bo każdy miesiąc jest inny od poprzedniego. Nie zbieramy na operację z konkretnym kosztem, czy jakiś zabieg, który jest z góry wyceniony, a na pomoc w comiesięcznych kosztach, które zaczęły Nas pokonywać. Utraciliśmy wcześniejszą płynność finansową, a nasze oszczędności się skończyły. Do tego jak większość młodych ludzi- sami też mamy kredyt na dom, pełno wydatków związanych z utrzymaniem domu przy jednoczesnych, innych wysokich kosztach życia. Mamy też drugiego czworonoga-10 letniego yorka, który również wymaga już częstszych wizyt u lekarzy i wykonywania profilaktycznych badań. Plus Dusia, na którą miesięcznie wydajemy średnio ok 2500-2800 zł (uwzględniając jedzenie, leki, suplementy, wizyty, badania) Prosimy, wesprzyjcie Nas w walce o naszą sunię! Bardzo ją kochamy i z całego serca wierzymy, że uda Nam się jeszcze poganiać po plaży...
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
<3 <3 <3 <3 <3 <3