Pomoc dla Piotra Nowaka
Pomoc dla Piotra Nowaka
Our users created 1 232 190 fundraisers and raised 1 366 368 281 zł
What will you fundraise for today?
Description
MOI PRZYJACIELE, ZNAJOMI I OSOBY, KTÓRE MAM NADZIEJĘ, ŻE BĘDĘ MÓGŁ POZNAĆ PRZEZ MEDIA – BARDZO – BARDZO WAS WSZYSTKICH PROSZĘ O JAKĄKOLWIEK POMOC PIENIĘŻNĄ – NAWET NAJMNIEJSZA KWOTA MOŻE MI POMÓC. NIGDY W ŻYCIU NIE BYŁEM UZALEŻNIONY. TO JA OD 1990 ROKU (a mam obecnie 66 lat) DO 2014 ROKU - POMAGAŁEM INNYM WIELOKROTNIE – TERAZ JA JESTEM W POTRZEBIE. BARDZO NA WAS WSZYSTKICH LICZĘ. POPIERAJCIE MOJĄ PROŚBĘ I PRZEKAZUJCIE DALEJ – NIE WIEM JAK SIĘ WAM WSZYSTKIM ODWDZIĘCZĘ.
DOKŁADNY OPIS MOJEJ CHOROBY I POBYTU NA ODDZIALE CHIRURGICZNYM KIEROWANYM PRZEZ PSEUDO ORDYNATORA LEKARZA MEDYCYNY
PANA „4” ORAZ DALSZE LECZENIE W BERLINIE.
13.05.2017 – godz. 17.51 - zostałem przyjęty na SOR Szpitala w Nowym Tomyślu. Po dwóch dniach wymiotów posiłków kolacyjnych postanowiłem wezwać Pogotowie. Bardzo nieprzyjemny Pan na 112 odmówił córce Mojej MS przyjazdu Pogotowia. Córka wraz z Moim Zięciem MS zawiozła mnie na SOR, gdzie spotkałem się z profesjonalną obsługą dwóch bardzo młodych lekarzy. Po przeprowadzonych wielokrotnych badaniach wydali dyspozycję, że powinienem natychmiast trafić na Oddział Chirurgiczny, ponieważ stan w jakim jestem zagraża mojemu życiu. Pomimo wielu perswazji uparłem się, że wychodzę na własne życzenie. Oświadczyli mi, że grozi mi pęknięcie jelita grubego, zakażenie otrzebnej co może doprowadzić domowej śmierci. Ja nadal byłem uparty, mając w pamięci jak potraktowano moją Mamę „1” w dniu 31.03.2016 roku nie wykrywając zapalenia płuc co doprowadziło 21.05.2016 roku do śmierci mojej Mamy. Lekarze byli jednak uparci w swoim postępowaniu i zadzwonili po moją Córkę, informując ją na korytarzu co się może stać jak opuszczę szpital. Po długo trwającej utarczce z Lekarzami i z moją Córką „2” i jej mężem „3” postanowiłem pozostać w szpitalu, gdzie przekazano mnie w ręce Ordynatora Oddziału Chirurgii lekarza medycyny „4”.
Od 13.05.2017 roku do 16.05.2017 roku – wykonywano różnego rodzaju badania, przewijało się też badanie tzw. kolonoskopii – na które zabrakło jak się później okazało pieniędzy.
17.05.2017 rok – cały dzień nie robiono mi żadnych badań. Próbowałem bez powodzenia dostać się do Ordynatora lek. med. „4”, który mnie umiejętnie unikał – wielokrotnie twierdząc, że do mnie przyjdzie. W końcu wieczorem po całym dniu czekania dorwałem Ordynatora na korytarzu podczas rozmowy i zapytałem się kiedy poświęci mi trochę czasu – odpowiedział za chwilę – a przez telefon powiedział do swojego rozmówcy, że ma: cytuje „upierdliwego pacjenta”. Zdenerwowałem się porządnie i po chwili poszedłem do gabinetu Ordynatora. Powiedziałem mu, że przychodzi „upierdliwy pacjent”, oczywiście wyparł się, że to mnie to nie dotyczyło, ale ja wiedziałem dobrze, że chodziło konkretnie o mnie. Bezczelność Ordynatora bez granic.
Ordynator powiedział, że zastanawiają się nad zrobieniem kolonoskopii, ale nie mają pieniędzy, a czas oczekiwania jest długi, a u mnie jest zagrożenie życia. Wtedy powiedziałem, że załatwię sobie to sam odpłatnie – bo mam takie możliwości. Na tym zakończyliśmy owocną rozmowę, którą można było wykonać dużo wcześniej oszczędzając moich nerwów, ale Ordynator po raz kolejny pokazał, gdzie ma pacjenta – po prostu w d...e. To jest profesjonalizm Ordynatora lek. med. „4”.
18.05.2017 rok – z informacji szpitala mam cukrzycę – a ja mam na poziomie 90-105;
- nie mam nadżerek po raz pierwszy taka informacja później już nie potwierdzona???!!!
- nie mam owrzodzenia żołądka i dwunastnicy później już nie potwierdzona???!!!
18.05.2017 rok – podczas rannego obchodu lekarskiego, ordynator lekarz medycyny JG informuje mnie o wypisie w dniu dzisiejszym ze szpital i o ustaleniach za mną z dnia poprzedniego odnoście kolonoskopii, jednocześnie przy wszystkich proponuje odpłatnie zrobić to w szpitalu w Nowym Tomyślu u lekarza medycyna „5” odpłatnie, który na tą sugestię zgadza się kiwając głową i mówiąc abym po obchodzie się z nim skontaktował i wszystko ustalił. Następnie, gdy go spotykam na korytarzu w celu umówienia badania, bezczelnie wycofuje się z wcześniejszych ustaleń podczas obchodu rannego i sugestii ordynatora lekarza medycyny „4”. Po tym spotkaniu i wymieniu niewybrednych słów z obu stron postanawiam wziąć wszystko we własne ręce. Z zaleceniem wykonania kolonoskopii wracam do domu.
08.06.2017 rok – mam przeprowadzoną kolonoskopię przez lekarz medycyny „6” w Prywatnym Gabinecie w Poznaniu. Pełna nazwa: Specjalistyczny Gabinet Lekarski Laparoskopia – Endoskopia Chirurg „6” – odpłatnie za 750 PLN.
Wynik zatrważający: guz poprzecznicy jelita z lewej strony. Wynik natychmiastowa operacja. Każdy dzień się liczy.
12.06.2017 rok – kontaktuję się z lekarzem medycyny „7” na Oddziale Chirurgii Szpitala w Nowym Tomyślu, którego zaoferowali mi najlepsi specjaliści w moim przypadku choroby. Bo bardzo miłej i owocnej rozmowie umówiliśmy się na operację w dniu 16.06.2017 roku z przybyciem na Oddział w dniu 15.06.2017 roku.
15.06.2017 rok – zgodnie z ustaleniami lekarza medycyny „7” trafiam na Oddział Chirurgii w Nowym Tomyślu, gdzie po badaniach następnego dnia mam być operowany.
16.06.2017 rok - zgodnie z ustaleniami trafiam na stół operacyjny – wynik bardzo uspokajający wg lekarza medycyny „7” – wszystko poszło dobrze nie ma o co się martwić. O tym fakcie informuje również moją Rodzinę, aby się nie denerwowała. Po tygodniu 22.06.2017 roku lekarz medycyny „7” idzie na urlop, informując jednocześnie, że wyniki są bardzo dobre, a ja wychodzę jutro czyli 23.06.2017 roku ze Szpitala do domu. Umówiliśmy się na spotkanie na zakończonym urlopie lekarza medycyny „7”.
23.06.2017 rok – na obchodzie rannym lekarz medycy „8”, że zatrzymuje mnie na Oddziale Chirurgii do poniedziałku 26.06.2017 roku, z uwagi na pogorszenie wyników. W poniedziałek o dalszym moim losie ma zadecydować Ordynator lekarz medycyny „4”.
26.06.2017 rok – na rannym obchodzie pomimo codziennie gorszych wyników i zgłoszenia tego faktu przez lekarza medycyny, który mnie zatrzymał w dniu 23.06.2017 roku do decyzji Ordynatora lekarza medycyny „4”, Ordynator oburzony, że nie wyszedłem ze szpitala 23.06.2017 roku, pomimo sprzeciwu lekarza, który mnie zatrzymał 23.06.2017 roku podejmuje decyzje o wypisaniu mnie za szpitala, bez robienia żadnych dodatkowych badań – czyżby chciał mnie zabić??? Lekarz „8”, który mnie zatrzymał 23.06.2017 r. tylko zagryzł zęby i opuścił głowę. Coś to chyba znaczyło???. Ordynator lekarz medycyny „4” wydał na mnie wyrok jak się później okazało – popełniając karygodny błąd medyczny – brak profesjonalizmu i jakiejkolwiek odpowiedzialności. Po prostu pokazał, że się nie nadaje na to stanowisko.
26.06.2017 rok – wracam do domu!!!! POMIMO BARDZO ZŁYCH WYNIKÓW!!!
27.06.2017 rok godz. 10.00 – z rany jak z kranu zaczyna lecieć ropa – chyba z pełne wiadro. Po poważnych perypetiach po użyciu przez moja córkę „2” moich znajomości, Karetka Pogotowia przyjeżdża bardzo szybko, chociaż wg przyjmującego zgłoszenie miałem czekać około 1,5 godziny!!! Natychmiast trafiam do szpitala (do momentu odzyskania przytomności – wybudzenia mnie z narkozy na OJOMU tracę pamięć – nic nie pamiętam), chociaż był ze mną normalny kontakt jak twierdzą lekarze i moja Rodzina.
27.06.2017 rok około godz. 19.00 - po 9 godzinach leżenia na Oddziale Chirurgii, trafiam na OJOM na stół operacyjny w stanie krytycznym. Co było powodem tak długiego czekania Ordynatora – tego się nigdy nie dowiedziałem. Mogę się tylko domyślać – chciał mnie zabić!!! Ordynator lekarz medycyny „4” nie widział wcześniejszej potrzeby zrobienia operacji – co z niego za specjalista???
Po operacji lekarz medycyny „9”, który mnie operował na OJOMIE, informuje moją córkę „2” i jej męża „3”, że mój stan jest bardzo zły wręcz krytyczny. Nastąpiła zakażenie otrzebnej i trzeba było założyć ileostomię. Szanse przeżycia lekarz medycyny „9” ocenia na max 10%. Stwierdził, że tak poklejonego pacjenta jeszcze w życiu nie miał, a to zasługo ordynatora lekarza medycyny „4”. Po usłyszeniu takich wiadomości Zięć MS bardzo się zdenerwował i po bardzo nieprzyjemnej rozmowie lekarz medycyny „9” – niczemu nie winien odszedł w swoją stronę. Tylko lekarzowi medycyny „9” i jego Zespołowi operacyjnemu zawdzięczam teraz życie. Ordynator nie dołożył do tego ręki – nie wiem na co czekam. Mam do lekarz medycyny „9” wielki szacunek i uznanie, jemu zawdzięczam swoje życie.
30.06.2017 rok – jak się obudziłem na Oddziale po przebudzeniu mnie na OJOMIE – pierwsza informacja na moje pytanie: Co się stało? – dostaję odpowiedź, że założono mi uszkodzone urządzenie na łączeniu jelita grubego i cienkiego – co spowodowało dalsze komplikacje zdrowotne. W godzinach popołudniowych jak mnie przewieziono na Oddział Chirurgii zauważyłem, że mam założony worek na brzuchu – jak twierdzą ileostomię. Czyli po zakończeniu leczenia może nastąpić zespolenie jelit. O uszkodzonym urządzeniu powiadomił mnie lekarz medycyny „8”. Wpadłem w ogromną panikę myślałem, że po skradałem zmysły. O uszkodzonym urządzeniu miał poinformować producenta Ordynator - lekarz medycyny „4” – tak mnie poinformował lekarz medycyny „8”, który Ordynatora o tym fakcie poinformował.
03.07.2017 rok – podczas rannego obchodu – Ordynator lekarz medycyny „4” poinformował mnie, że przyczyna było coś innego, ale nie umiał tego wyjaśnić. Chroni producenta nie wiadomo dlaczego – można tylko się domyśleć? Na moje pytanie dlaczego wypisano mnie ze szpitala pomimo coraz gorszych wyników, również nie otrzymałem odpowiedzi – unikał rozmowy, schodząc na inne tematy.
04.06.2018 rok – wpadłem w zły stan psychiczny, nie wiedząc co się ze mną dzieje. Z pomocą – bardzo owocną i rzeczową rozmową przyszedł mi lekarz medycyny „8” i lekarz medycyny „9” oraz po powrocie z urlopu lekarz medycyny „7”. Im i tylko im zawdzięczam, że żyję bo inaczej nie wiem co by się ze mną stało – wylądowałbym chyba w Zakładzie Psychiatrycznym. Ordynator lekarz medycyny „4”, chociaż jemu powinno zależeć na pomocy mojej osobie nie wykazał żadnego zainteresowania.
Od tego czasu – od tego czasu Ordynator lekarz medycyny „4” mieszał w stanie mojego zdrowia, jego decyzje i opinie mogły powodować śmiech na sali. Między innymi na temat mojej cukrzycy. Ciągle mawiał, że mogę jeść wszystko łącznie z wszystkimi owocami bo nie mam cukrzycy, a jedzenie podawano jak cukrzykowi – co podawano innym dobrze widziałem. Nigdy nie dał mi odpowiedzi dlaczego tak się dzieje. Do końca twierdził, że nie mam cukrzycy, a wypisie końcowym wypisał – zalecił, że mam pobierać „INSULINĘ”?!?!? Śmiech na sali. Co o tym myśleć trudno zrozumieć.
Wyszedłem ze szpitala szczęśliwy 21.07.2017 r. i jestem pod wyłączną opieką lekarza medycyny „9” oraz często kontaktuję się z lekarzem medycyny „7”. Z Ordynatorem lekarzem medycyny „4” nie chcę mieć nic do czynienia, narobił więcej krzywdy niż pomógł. Tylko jaki miał w tym cel.
31.08.2017 rok – z Oddziału Chirurgicznego w Nowym Tomyślu odchodzi Ordynator lekarz medycyny „4”.
01.09.2017 rok – Ordynatorem zostaje lekarz medycyny „7”, który razem z lekarzami medycyny „9” i drugim „8”, ratowali mi życie i uratowali mi, pomimo błędów byłego już ordynatora lekarza medycyny „4”.
Następnym krokiem było skierowanie mnie na chemię, którą od 03.11.2017 r. pobieram w Szpitalu w Poznaniu na Garbarach. Stan zdrowia się poprawia, ale psychicznie jestem wrakiem człowieka. Boję się, że mogę sobie coś zrobić. Niestety, ani psycholog, ani tym bardziej psychiatra ze Szpitala w Poznaniu nie umieją mi pomóc. Psychiatra zapisał mi lek, który po przeczytaniu informacji o nim wyrzuciłem – mógł mnie doprowadzić do śmierci.
08.12.2017 rok – Podczas kontrolnego badania TK – wychodzi, że na wątrobie pojawiły się guzy. Zdaniem Pani Dr należy operować. Jednak po konsultacji z dr hab. med. specjalista od wątroby – „10” – podjął decyzję, że nie należy operować tylko należy podawać chemię. Posłuchałem opinii w końcu wybitnego specjalisty. W czasie podawania chemii guzy prawie znikły.
06.12.2019 rok – zostałem poinformowany, że nastąpił zastój choroby i nie ma potrzeby podawania dalszego chemii. Wyznaczono termin TK i wypuszczono do domu.
17.01.2020 rok – wykonano badania TK.
14.02.2020 rok - Okazało się, że nastąpił nawrót choroby. Pojawił się guz na wątrobie. Decyzja lekarza powrót do podawania chemii. Nie zgodziłem się i udałem się do dr hab. med. Specjalisty od wątroby –„10” w celu uzgodnienia co robić dalej. Decyzja operujemy.
19.02.2020 rok – zostałem przyjęty do Szpitala Miejskiego im. Franciszka Raszei, ul. Mickiewicza 2 w Poznaniu
20.02.2020 rok – została przeprowadzona operacja na wątrobie. Wycięto 1 guz innych nie znaleziono. Zalecono ponowny kontakt po zagojeniu rany na Oddział Onkologii na Garbary w Pozaniu.
20.04.2020 rok – przeprowadzono ponownie TK.
15.05.2020 rok - w wyniku czego wynikło, że na wątrobie pojawiły się nowe guzy, które zostały niezauważone w operacji w lutym 2020 roku, a były widoczne w 2017 roku. Dr, który mnie operował kazał udać się na chemię. Decyzja lekarza z Onkologii powrót do chemii. Z tą decyzją się nie zgodziłem.
W końcu 2019 r. zostałem zameldowany w Berlinie i przeniosłem swoje leczenie do Niemieckiej Kasy Chorych. Po utarczkach z NFZ uzyskałem zgodę (ale nie było łatwo). Zarejestrowałem się u odpowiednika w Polsce Lekarz Rodzinnego, który wypisał skierowanie do Onkologa i do Szpitala. Tak trafiłem do CHARITE – UNIVERSITATSMEDIZEN BERLIN EINZELBEFUNG w dniu 17.06.2020 r. Po przeprowadzonych badaniach wyznaczono termin przybycia do Szpitala na 01.07.202 r. z jednoczesnym terminem operacji 03.07.2020 r.
Jednocześnie podczas jednej operacji nastąpi usunięcie wszystkich guzów na wątrobie oraz jednocześnie worka od ileostomii powinien być usunięty po 6 m-cach – dlaczego w Polsce tego nie zrobiono, tylko ładowano chemię. Operacja przebiegła pomyślnie i po tygodniu wypisano mnie ze szpitala. Do Polski powróciłem w połowie sierpnia 2020 r. W październiku wykonano badania kontrolne, wszystko w porządku. Na pytanie: czy będę dostawał chemię? Z uśmiechem odpowiedzieli, że nie ma takiej potrzeby. W Polsce po operacji ładowali by chemię.
Reasumując poprzez błędy Ordynatora lekarza medycyny „4” straciłem prawie 4 lata jak na razie ze swojego życia. Byłem człowiekiem aktywnym, kochającym pracę i rozwijanie Firmy rodzinnej, w której pomagałem jak tylko mogłem, wszystkim pomagającym. Teraz jestem wrakiem człowieka. Nie mogę pracować, prowadzić – pomagać w rozwoju firmy, wszystko mi się wali, mogę stracić dorobek całego swojego życia – jestem teraz na II Grupie Inwalidztwa – stałej – z zakazem jakiejkolwiek pracy, nic nie mogę dźwigać, nie mogę dobrze chodzić bo tak na mnie wpływa chemia, jechać na wycieczki, a przede wszystkim OPIEKOWAĆ SIĘ I POMÓC W WYCHOWANAIU MOJEJ JEDYNEJ NAJUKOCHAŃSZEJ WNUCZKI „11”, która w styczniu skończyła 10 lat i potrzebuje opieki babci i dziadka. Żona również bardzo źle się czuje, a wszystko spadło na jej głowę, a powinna się leczyć, a musi dzięki temu pseudo lekarzowi medycyny „4” opiekować się mną i domem, bo ja nic nie mogę zrobić, nie wolno mi nic dźwigać. Żona ma 59 (1962 rocznik) lat jest bardzo spracowana i znerwicowana całą zaistniałą sytuacją.
Z uwagi na obowiązujące „RODO” – wszystkie osoby występujące w mojej sprawie są oznaczone Nr od 1 do 10 (niestety nie mogłem tego inaczej zrobić). Obecnie toczy się sprawa w Sądzie w Poznaniu, z mojego powództwa przeciwko SP ZOS Nowy Tomyśl.
Z poważaniem
Piotr Nowak
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.