Znalazłam Agni przestraszonego i skulonego na ulicy. Prawdopodobnie został potrącony przez samochód. Bardzo cierpiał. Pozwolił mi zabrać się zabrać do weterynarza.

Był bardzo osłabiony i zaniedbany, wcześniej mieszkał na ulicy. Zaczęliśmy mu podawać witaminy, odpchliliśmy, usunęliśmy kleszcze. Lekarze czyścili łapę dwa razy dzienne pod narkozą, gdyż bardzo cierpiał. Miał też róże złamania. Istniało prawdopodobieństwo gangreny więc aby ratować jego życie lekarze zaczęli planować amputację całej nogi i w między czasie wzmacniać jego organizm.

A ja zaczęłam szukać pieniędzy na operację. Udało się. Zebrałam 4500 zł.

Po kilku dniach hospitalizacji, odpowiedniego odżywiania, zaangażowania i miłości okazało się, że rana zaczęła się goić i możemy ocalić nogę. Jest to długi proces, wymagający dużej higieny i hospitalizacji.

Zrobię wszystko aby się udało. Jest to też proces kosztowny, który pomimo wszelkich rabatów jakie dostałam w klinice, przekracza moje możliwości finansowe. Amputacja byłaby tańsza ale pojawiła się nadzieja. Agni walczy więc i ja walczę.

 By ratować nogę Agni muszę zebrać jeszcze 4800 zł plus na rehabilitację, żeby nauczył się odpowiednio chodzić.

Jeśli ktokolwiek z Was mógłby pomóc, będziemy Wam wdzięczni, liczy się naprawdę każda kwota.