id: f3cayn

Pomoc w opłacie leczenia klinicznego oraz eutanazji ukochanej klaczy

Pomoc w opłacie leczenia klinicznego oraz eutanazji ukochanej klaczy

Nasi użytkownicy założyli 1 231 920 zrzutek i zebrali 1 365 560 855 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Opis zrzutki

Aktualizacja

Nowe zasady wprowadzone parę dni temu zakazują spotykania się więcej niż 5 osób co zmusiło nas do odwołania wydarzenia w stajni - Hubertusa, który miał zapewnić nam drugą część środków na opłacenie rachunku. Rozszerzamy więc zbiórkę, w najbliższym czasie poinformujemy o formie naszej akcji.


vbc46c4b0f249902.jpeg

Abigail była moim pierwszym koniem, kupionym za własne, zapracowane młodzieńcze pieniądze, latami wypracowaną współtowarzyszką, żywym zobrazowaniem moich marzeń.

Dziś stoję przed zadaniem opłacenia największej w mojej życiu próby ratunkowej zwierzęcia, które kochałam ponad wszystko, opłacenia kliniki, eutanazji oraz utylizacji jej biednego, wyniszczonego ciała.


Od początku:

Zapłaciłam za nią przebijając o marne 200 zł cenę handlarza. Od samego początku stajenni znajomi odradzali mi tej decyzji ze względu na jej charakter i nieufność, wybuchowość oraz strach. Widocznie chcąc zbawić jej świat podjęłam się ciężkiej drogi opieki nad nią, akceptując jej ograniczenia i charakter, a jednocześnie ucząc się od jak się później okazało, mojej najlepszej przewodniczki w edukacji nt samego życia.


t80d64d185fe031e.jpeg

Ile razy przez pierwsze 1,5 roku naszej znajomości słyszałam o tym, że mam ją sprzedać! Ale była, uczyła mnie, a właściwie razem cofałyśmy się i wracałyśmy do poziomu zero po to by powoli coś ze sobą tworzyć. Była moją przyjaciółką w najtrudniejszych chwilach. To do niej chodziłam się w nocy wypłakać gdy kłóciłam się z rodzicami, chłopakiem czy przyjaciółmi, gdy w jakiś mniej czy bardziej trudny sposób walił mi się świat. To z nią spędzałam cały możliwy czas po szkole, wyjeżdżając w dalekie tereny i gubiąc się na nieznanych sobie ścieżkach, tracąc w oczach rodziców cenny czas na naukę. To z nią pojechałam swoje pierwsze, kompletnie nie udane zawody z parkurem, którego nawet nie ukończyłyśmy - ale mimo to byłyśmy z siebie bardzo zadowolone. W okresie studenckim miałaś wyjechać na drugi koniec kraju w dzierżawę, ale zostałaś i wtedy wszystko się zaczęło, pojawił się Snow, a dzięki Tobie jesteśmy teraz tu gdzie jesteśmy.


Startowałyśmy w zawodach, zdawałyśmy egzaminy, uczyłyśmy dzieci miłości do koni, opiekowałyśmy się dziećmi z niepełnosprawnościami. Wesoła i charakterystyczna postać Abi niejednokrotnie zaskakiwała ludzi pojawiając się w mieście na uroczystościach harcerskich, grając konia rycerskiego na oświadczynach (które powiodły się na pewno za sprawą jej udziału!), wyjeżdżając na zajęcia edukacyjne do różnych grup dzieci i młodzieży.

i57295a1b81cc7f5.jpeg

W pewnym momencie koń zaczął kaszleć. Pojawiało się to i zanikało wraz z weterynarzami, którzy poszukiwali przyczyny i metod na poprawienie jej odporności, złagodzenie objawów, przygotowywanie ziołowych specyfików. Z czasem pojawiały się kolejne objawy, wydzieliny z nosa, widocznie trudniejsza cyrkulacja powietrza w płucach, a w raz z nią zmiany specjalistów, stajni, sposobów leczenia. Jej stan bardzo się wahał, napawał na długo optymizmem, na chwilę przygaszał i znów wracał do normy. Zbudowaliśmy dla niej stajnię, która zapewniała jej wszystkie warunki dla zdrowego życia z mianem szczęśliwego konia astmatyka, wszystko od A do Z było tworzone z myślą o jej zdrowiu.



Sytuacja bardzo skomplikowała się w momencie, w którym tej wiosny Abi ugryzła w nos żmija zygzakowata. Klacz zareagowała bardzo mocno i cudem udało się ją uratować, opuchnięty nos, tchawica i przełyk mogły spowodować uduszenie się. Koń zaczął gwałtownie chudnąć, pomimo zmiany diety, podawania różnego rodzaju suplementacji i dobrych jakościowo mieszanek pasz z dnia na dzień było coraz gorzej.

Problemy oddechowe narastały, a my szukaliśmy specjalistów, którzy byliby w stanie wskazać nam drogę leczenia. Dzięki wytężonej pracy zaopatrzyliśmy Abisie w nebulizator dla koni, gdyż wcześniej wykonywaliśmy jej godzinami inhalacje inhalatorem ludzkim. Poznaliśmy fantastyczną Panią weterynarz, która razem z nami poszukiwała przyczyny i drogi leczenia.


Niestety stan klaczy nie poprawiał się, nie reagowała na leki, bardzo traciła na masie, nasze starania absolutnie nie odzwierciedlały się w rzeczywistości, która z dnia na dzień coraz bardziej bolała. Zdarzyło się, że przez bezdech straciła przytomność na spacerze w ręku, myśleliśmy że to już koniec. Siwa walczyła dalej, duży apetyt i dobry humor mobilizował nas do walki mimo ciężkiego stanu klaczy. Zapadła decyzja o wyjeździe do kliniki w Poznaniu, w której Abi spędziła ostatnie dni.

Zdjęcia RTG pokazywały duże zmiany w płucach, których nie było tam na miesiąc wcześniej. Wysłane na diagnostykę do Anglii trzymały nas w napięciu, byliśmy uprzedzeni, że mamy przygotowywać się na najgorsze, miał być to nowotwór lub śródmiąszowe zapalenie płuc. Oba kwalifikowały konia do eutanazji.


Po 2 tygodniach otrzymaliśmy wyniki, nie sprawdziła się żadna z podanych wyżej przewidywanych prognoz. Radość była niestety zgubna, ponieważ koń według decyzji lekarzy nie był w stanie funkcjonować bez leków, płuca okazały się już zupełnie niewydolne, a ryzyko, że koń umrze u nas dusząc się i cierpiąc nie pozostawiła nam wątpliwości, że bardzo tego nie chcemy.

21 października 2020 napisałam najtrudniejszego maila w moim życiu mającego wyrazić zgodę na eutanazję mojej największej życiowej przyjaciółki.

k41008bce14707a1.jpeg

Abi zasnęła w klinice w sposób godny i spokojny, wśród profesjonalistów, którzy otoczyli ją cudowną opieką. Walczyliśmy o nią do samego końca, w którym funkcjonowała już tylko na codziennej dużej dawce leków rozkurczających i sterydowych. Codzienna walka o jej życie trwała nieprzerwanie od ponad roku. W klinice na oddziale intensywnej terapii spędziła prawie 3 tygodnie, codziennie wychodząc na padok, do końca nie ustępował jej apetyt i humor.


Dziś czujemy wielki smutek ale i ulgę, bo wiemy i jesteśmy zapewniani przez wszystkich naszych weterynarzy, że na prawdę zrobiliśmy co mogliśmy. Mówili nam o tym, że niewielu właścicieli decydowałoby się na takie kroki, że miała ogromne szczęście mając nas, a my ją.


Otrzymałam fakturę wystawioną w klinice, nie byłam gotowa na tak duże koszty. Wszystkie dodatkowe leki podtrzymujące ją na co dzień, wydłużający się czas pobytu, eutanazja oraz utylizacja zaskoczyły mnie a termin opłaty za usługę to 7 dni.

Bardzo proszę o pomoc w wyrównaniu rachunku za ratunek klaczy. Myślałam, że jej śmierć zakończy passę złych zdarzeń, niestety ona nadal trwa.


Nie wiem jaką ilość pieniędzy na ten moment przeznaczyłam na leczenie klaczy, z pewnością od początku tego roku przekroczyła ona 15 tys złotych. Proszę o częściowe wsparcie



Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Download apps
Pobierz aplikację mobilną Zrzutka.pl i zbieraj na swój cel gdziekolwiek jesteś!
Pobierz aplikację mobilną Zrzutka.pl i zbieraj na swój cel gdziekolwiek jesteś!

Komentarze 2

 
2500 znaków
  •  
    Użytkownik anonimowy

    Wpłacam resztki pieniędzy z konta, z całego serduszka trzymam za Was kciuki ❤️

    5 zł
  • MG
    Ania

    Mocno przytulam. Nie wyobrażam sobie takiej walki, i podjęcia tak bolesnej decyzji.

    10 zł