Rehabilitacja Bogdana
Rehabilitacja Bogdana
Nasi użytkownicy założyli 1 222 587 zrzutek i zebrali 1 338 871 813 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Witam, mam na imię Bogdan.
Urodziłem się 17 sierpnia 2010 roku na Ukrainie.
Kiedy byłem jeszcze w mamy w brzuszku czułem się bezpieczny, a moi rodzice spokojni, gdyż na wizytach kontrolnych lekarz mówił, że rozwijam się prawidłowo. Nie było żadnych przyczyn aby się martwić i czekałem tylko na ten dzień kiedy będę mógł zobaczyć ten świat. Słyszałem jak cieszą się też moja siostra i brat, że mam się urodzić.
Kiedy nadszedł czas porodu - był to bardzo trudny i bolesny moment zarówno dla mnie jak i dla mamy, gdy już miałem urodzić się siłami natury i nagle lekarz z niewiadomych nam wtedy przyczyn zadecydował, że ma być cesarka. Zostałem wyjęty z mojego dotychczas najbardziej bezpiecznego domku, a ogarnął mnie strach i niepokój, gdyż poczułem jakiś chłód i bardzo niepokojący głos lekarza. Nie było przy mnie też mamusi, serduszko które czułem codziennie i to bardzo mnie uspokajało. Natomiast było bardzo głośno, każdy miał inny pomysł gdzie należy mnie odwieźć dalej, dla zapewnienia dalszej opieki i leczenia, gdyż ten szpital w którym przyszedłem na świat –znajduje się w małej miejscowości i nie ma niezbędnych narzędzi oraz też specjalistów którzy mogliby zająć się takimi szczególnymi przypadkami- tak! Tym szczególnym przypadkiem, jak się okazało- właśnie byłem JA! Nie wiedziałem wtedy co to znaczy. Przede mną był bardzo ciężki etap...bólu, cierpienia, a najgorsze już brak tego bezpieczeństwa, gdyż zostałem zawieziony do szpitala 200 km od mamy, nie mogła mnie odwiedzać tam, przez jakiś czas porodu nie mogła nawet wstać, już nawet nie wyobrażam sobie co czuła, kiedy mnie nie było obok niej.
Odwiedzał mnie tata i rodzeństwo. Wizyty te były bardzo krótkie, gdyż nie można było długo przebywać przy mnie w szpitalu. Personel medyczny nie informował dokładnie taty co się ze mną dzieję. Dopiero po kilku miesiącach spędzonych w szpitalu, rodziców poinformowano o diagnozie- Mózgowe Porażenie Dziecięce- niedowład spastyczny czterokończynowy, upośledzenie psychoruchowe. Szok, strach, niedowierzanie. Przed nami dużo, bardzo dużo jeszcze cierpienia i poczucia bezsilności. Ciągłe wizyty lekarskie, terapie, nie wiadome mi urządzenia i leki, poszukiwanie informacji oraz ośrodków, gdzie można udać się na kolejną terapię czy rehabilitację. Rodzice, choć wyczerpani już fizycznie i psychicznie robią wszystko co w ich mocy żebym został objęty ciągłym leczeniem.
Teraz mam juz 10 lat, przez te lata rodzice ciągle są przy mnie, wszystko robią aby mi pomóc. Tata wyjeżdża do prac sezonowych do Polski, gdyż opieka nade mną jest bardzo kosztowna. Kiedy tata jest w domu to codziennie masuje mi mięśnie i stawy, dzięki czemu mniej odczuwam ból. Mama jest cały czas przy mnie, a gdy ją nie widzę – jest mi bardzo smutno i wtedy płaczę. Widzę, że jest jej też bardzo ciężko mnie przenosić i wykonywać takie codzienne czynności jak np. kąpiel.
Często mnie też boli, a ja nie potrafię to nazwać, jedyny sposób w jaki to mogę zakomunikować – jest mój głośny krzyk. Czasami wpadam w taką apatię i tak mocno krzyczę, że nawet moim kochającym rodzicom ciężko jest to znieść. Ciężko, ponieważ nie mogą mi pomóc i zrozumieć co się ze mną dzieje i co ja czuję, kiedy tak głośno krzyczę, a ja nie mogę im tego wytłumaczyć.
Pomimo wszystkich trudności z którymi się borykają na co dzień- nadal nie poddają się i walczą o lepszą przyszłość dla mnie co pochłania też cały ich czas i pieniądze. Chcą Oni umożliwić mi regularne profesjonalne rehabilitacje zarówno w kraju jak i za granicą.
Kilka razy odbyłem rehabilitację na Ukrainie, a także raz w Polsce w Szpitalu Dziecięcym w Dziekanowie Leśnym.
Po rehabilitacjach czuję się trochę lepiej, przynajmniej mniej mnie boli, ale taki wyjazd na leczenie możemy zwykle sobie pozwolić po tym jak da się coś rodzicom odłożyć, głównie z zarobionych pieniędzy przez tatę z prac sezonowych w Polsce. A teraz przed Świętami Bożego Narodzenia tata miał operację na przepuklinę, co nie ułatwia opieki nade mną. I nadzieja na kolejną rehabilitację staje się coraz mniejsza.
Sami nie damy rady, tylko trzytygodniowy wyjazd kosztuje w przeliczeniu na polski złoty około 10 000 tys złotych, a potrzebuję chociaż dwie takie rehabilitacje w roku. Dodatkowo codzienne wydatki na lekki
Stąd powstała ta zrzutka, i daje to wielką nadzieję.... chociaż ten świat przyjął mnie może nie tak jak to marzyłem jeszcze do urodzin, ale jestem przekonany, że ludzie w nim są wspaniali, empatyczni o wielkich serduszkach. Tyle jest niesamowitych historii o tym jak prawie będąc bez nadziei rodzice chorych dzieciaczków zwracają się ot tak...prosto do WAS z prośbą o pomoc i UDAJE SIĘ!!! .....i ratuje się czyjeś tak kruche, zdawałoby się komuś życie...
I ja zwracam się do WAS z prośbą o pomoc i wsparcie, bo nawet każda złotówka to o krok bliżej mojej rehabilitacji i szansa na lepsze jutro i sprawniejsze funkcjonowanie na tym świecie.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!