Witam mam 20lat. Historia mojego kredytu zaczęła się w 2018 ku kiedy zmarł mój tata. Od tamtego czasu pomagam mamie ze sprawami finansowymi w domku. W wakacje wraz z dziewczyna postanowiliśmy wyjechać na sezon do niemiec żeby zdobyć ''zastrzyk'' gotówki która miała mi pomóc. Odłożyłem pieniądze, tyle ile mi sie udało na samochód którym chciałem jechać... Jak grom z jasnego nieba pojawił sie mój ''przyjaciel'' który sprzedał mi samochód ''stan igła'' mówił, objedziesz nie raz do niemiec. Jak powiedział tak zrobiłem, wyruszyliśmy w niezapomniana podróż życia. Trase którą powinniśmy jechać 10godzin jechaliśmy 15... Auto sie grzało, w temperaturze 40 stopni na autostradzie musiałem chłodzic samochód tzn. jechać na gorącym nawiewie, stawać co ok. 100km i dolawać płyn chłodniczy (jak sie okazało, pękł przewód od chłodnicy w Niemczech naprawiłem go za 100euro) W połowie sezony zjechaliśmy do Polski na wesele szwagra, udało sie bez problemu zjechać, jednak auto sie grzało. Nie dawało mi to spokoju, oddałem auto do mechanika, werdykt, uszczelka pod głowicą koszt naprawy 3,5tyś. Wypłaty nie było jak również skąd wziąść pieniądze jedynym sposobem na ten moment był kredyt. Udało sie naprawić samochód. Wyruszyliśmy z powrotem do Niemiec, w połowie drogi na autostradzie auto sie rozklekotało, werdykt? Laweta do polski koszt 3,5 tyś. Wiara w ten samochód sprawiła ze znowu go naprawiłem koszt 1,5tyś złotych niestety po jakimś czasie znowu coś padło w skutek czego musiałem go sprzedać na złom za 300zł... Nie chciałem wciskać nikomu tego problemu... Skutkiem mojej głupoty jest to że ledwo mi starcza wypłaty na pomoc mamie i spłate tego kredytu. Każda złotówka jest na wagę złota. Niech Bóg wynagrodzi każdej osobie która mnie wesprze. Dziękuje z całego serca.