Ogródki działkowe pod Poznaniem, Pani Patrycja, tamtejsza karmicielka bezdomniaków, trafia na rudego, ledwo stojącego na nogach kota, z ogromną "gulą" (wielkości pomarańczy!) przy prawym policzku. Kot wychudzony, zaniedbany, śmierdzi ropą. Karmicielka widzi go pierwszy raz, musi być jakiś "nowy". Oswojony, miziasty, więc możemy się domyślać, że ktoś go porzucił... okres urlopowy, nie ma co zrobić z kotem... no to co... to na działki wyrzucić, tam zawsze są jakieś koty i ktoś dokarmia :(

Pani Patrycja od razu zawróciła po transporter, pędem jechała zabrać rudego, zanim gdzieś zniknie.

Udało się, kot był na miejscu. Zapakowany do transportera i pilnie do weterynarza.

Jeszcze tego samego dnia został przeprowadzony zabieg. Z "guli" wylało się mnóstwo ropy z krwią!

Co się wydarzyło, skąd taka rana? Tego nie wiemy, możemy się tylko domyślać, że został pogryziony przez jakieś zwierze, może się gdzieś zahaczył o drut... Wdało się zakażenie, ropa się zbierała, gula rosła, kot cierpiał i słabł.

Miał szczęście, że trafił na Panią Patrycje, normalnie tamtą ścieżką nie chodzi, ale akurat tego dnia tak, widocznie miała trafić na rudego i pomóc biedakowi.

Dzień po zabiegu, rano - gula znowu się zebrała, ropa cały czas nachodzi, ponowne czyszczenie rany, kroplówki, antybiotyki.

Z każdym dniem na szczęście ropa nachodziła już coraz mniej. Niestety po tygodniu wdała się martwica, konieczny był kolejny zabieg.

Udało się usunąć martwicę. Sarman z każdym dniem dochodzi do siebie i czuje się coraz lepiej. Dwa tygodnie spędził w szpitaliku w gabinecie weterynaryjnym.

Obecnie przebywa w klatce, w piwniczce u zaprzyjaźnionej Pani Ani. Ale przydałby się dom tymczasowy, aby mógł spokojnie dochodzić do siebie, po koszmarach jakie go spotkały w ostatnich tygodniach.

Oczywiście koszty leczenia, zabiegów, hospitalizacji - są duże :(

Dlatego prosimy Was o wsparcie gosikiem naszego Sarmanka <3

Sarman to tureckie określenie na rudego kota :)