id: x5zwkk

Na nowoczesną terapię dla Hani i Radka

Na nowoczesną terapię dla Hani i Radka

Organizator przesłał dokumenty potwierdzające wiarygodność opisu zrzutki
Zrzutka została wyłączona przez organizatora
Wpłaty nieaktywne - wymagane działanie Organizatora zrzutki. Jeśli jesteś Organizatorem - zaloguj się i podejmij wymagane działania.

Nasi użytkownicy założyli 1 156 925 zrzutek i zebrali 1 201 290 628 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Opis zrzutki

Witajcie, z tej strony Hania i Radek Radziszewscy. Zwracamy się do Was z gorącą prośbą o wsparcie naszego leczenia. Oboje walczymy z chorobą nowotworową i choć wspieramy się wzajemnie - jak to matka z synem - dzięki Waszej pomocy finansowej będziemy mogli skorzystać z innowacyjnej metody leczenia - immunoterapią komórkami dendrytycznymi. Pozwólcie, że opiszemy Wam naszą historię:


HANIA: Już od dłuższego czasu zmagałam się z wieloma chorobami: oponiak mózgu, usunięta macica, mnóstwo innych operacji... W szpitalu przebywałam nie tylko jako pacjent. Przez wiele lat pracowałam w charakterze muzykoterapeuty, opiekując się ciężko chorymi, osobami po udarach, urazach, operacjach mózgu i rdzenia, wypadkach

Nauczyłam się wtedy jak ważne są wsparcie duchowe i wola walki z chorobą oraz wsparcie ze strony najbliższych. Tego na szczęście nigdy mi nie brakowało – mam męża, trójkę dorosłych już dzieci oraz troje energicznych, pogodnych wnuków.

Mój obecny, najpoważniejszy problem trwa od jesieni 2016 r. Rozpoczął się silnym, nagłym bólem brzucha. W trakcie pobytu na Oddziale Ginekologii niczego poważnego nie rozpoznano. Podano mi leki rozkurczowe i przeciwbólowe. Widoczne w tomografii zmiany w brzuchu lekarze interpretowali jako zrosty po usuniętej 15 lat wcześniej macicy.

W lipcu 2017 r. ponownie trafiłam do szpitala. Badanie TK oraz histopatologiczne wykazały obecność raka jajnika.  W trakcie operacji, w badaniu śródoperacyjnym, nie potwierdzono obecności nowotworu. Odetchnęliśmy z rodziną z ulgą. Nie cieszyliśmy się długo. Po kilku dniach wynik był zły. Lekarz nie usunął wszystkiego i znowu operowano mnie w tym samym miejscu. Następnie chemioterapia (Paclitaxel + Karboplatyna) przez 6 miesięcy.

Cierpiałam z powodu zaparć, bólów nóg. Straciłam włosy. Bez wsparcia Rodziny nie poradziłabym sobie z tym wszystkim. Pojawiło się podejrzenie, że pomimo dwóch operacji w ciągu tygodnia guz nie został całkowicie usunięty. Operujący Pan Profesor kategorycznie odrzucał taką ewentualność. Zapewniał, że wszystko jest w porządku.

Niestety w lipcu 2018 bóle brzucha powróciły i ponownie trafiłam na stół operacyjny. Tym razem do innego chirurga. W opinii radiologa oceniającego badanie TK oraz operującego lekarza guz nie został kompletnie usunięty podczas pierwszej operacji. Kolejna chemioterapia (Caelix). Ponownie bez włosów, za to z bolesnymi łuszczącymi się zmianami skórnymi. Nie wytrzymałam - podano zaledwie 3 cykle. Kurację trzeba było przerwać.

Wiosna 2019 r. znów okazała się bardzo pechowa. W styczniu 2019 badanie PET wykazało podejrzane zmiany w płucach. Pan Doktor zaproponował kolejną chemioterapię (Cisplatina + Cyclophosphamid). Wytrzymałam tylko 2 serie. Dodatkowo otrzymałam w maju 8 sesji radioterapii. W lipcu i sierpniu 28 serii radioterapii na okolicę szyjki macicy. 

Obecnie jestem w trakcie kolejnej chemioterapii, ponieważ pojawiły się zmiany w wątrobie. Pomimo tego staram się znaleźć siły, by spotykać się z moimi kochanymi wnukami, które są moją wielką miłością i dają mi siłę do zmagania się z chorobą.


RADEK: Moją pasją od wielu lat jest aktywność fizyczna. Już w liceum zainteresowałem się sztukami walki, zwłaszcza Brazylijskim Jiu-Jitsu. Dzięki ciężkim treningom zdobywałem medale na krajowych imprezach, a trenerzy docenili mnie wyróżniając mnie brązowym pasem. Moją pasją udało mi się zarazić najbliższych: brata, a nawet najstarszą córkę. Niestety w ubiegłym roku musiałem niespodziewanie rozstać się ze sportem. W zeszłym roku zdiagnozowano u mnie nowotwór pęcherza nieokreślonego rodzaju.Niestety stopień rozległości guza był tak duży, że koniecznym okazało się całkowite usunięcie pęcherza. Operacja ta miała miejsce w listopadzie. W wyniku powikłań i zarażenia się bakterią szpitalną, oddział mogłem opuścić na dobre dopiero 30 grudnia. Zaraz też rozpocząłem leczenie chemioterapią, ponieważ nowotwór wykazuje wysoki stopień złośliwości. Niestety byłem w stanie otrzymać tylko jedną serię takiego leczenia - w wyniku oderwania się skrzepu doszło do zatamowania tętnicy sercowej i doznałem tym samym bardzo ciężkiego i rozległego zawału serca. Czeka mnie długa rehabilitacja. Na co dzień mogę liczyć na wsparcie rodziny, przede wszystkim ukochanych córeczek. Niestety rozległość zawału eliminuje mnie z dalszej procedury leczenia chemioterapią. Dlatego też swoją nadzieję pokładam w alternatywnych formach leczenia.


Wielu lekarzy widzi dla nas szansę wyleczenia w immunoterapii komórkami dendrytycznymi. Niestety takie leczenie nie jest dostępne w Polsce. Nawiązaliśmy już kontakty z ośrodkiem za granicą. Koszt terapii dla jednej osoby to ok. 20 tys. EUR, dlatego właśnie zmuszeni jesteśmy prosić Was o pomoc.

Zbieramy już środki m.in. poprzez fundację Alivia https://skarbonka.alivia.org.pl/hanna-radziszewska. Na Facebook'u prowadzimy też licytacje ciekawych fantów: https://www.facebook.com/groups/2694739603954659/

Dziękujemy Wam z całego serca!

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 355

preloader

Komentarze 10

 
2500 znaków