Walczę o życie bez raka! Pomóżcie spełnić marzenie i przeżyć!
Walczę o życie bez raka! Pomóżcie spełnić marzenie i przeżyć!
Nasi użytkownicy założyli 1 225 752 zrzutki i zebrali 1 347 052 376 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Aktualności4
-
Historia mojej choroby to, tak naprawdę, tylko pozornie historia choroby. To historia miłosna, o jakie dzisiaj ciężko!
Poznaliśmy się z Krzysiem w lutym 2014 roku i, praktycznie od razu, ze sobą zamieszkaliśmy. Niestety już w maju zaczęły się problemy z moim zdrowiem, a w czerwcu okazało się, że mam raka. Byłam pewna, że Krzyś mnie zostawi! Kto by chciał chorą kobietę? A on, jeszcze przed pierwszą chemią, mi się oświadczył :) Żyliśmy sobie dwa lata, raz na chemii raz bez niej, w umiarkowanym spokoju. Aż pewnego dnia, gdy skończyłam ostatni cykl, rzucił do mnie "jedziemy do Urzędu termin ustalić?" <3 I tak, pięć lat temu, wzięliśmy ślub. Był przecudowny, sami najbliżsi przyjaciele, muzyka, jaką oboje lubimy i my, ze świadomością, że to już na zawsze!
Teraz jest ze mną dużo gorzej. To mój Książę przejął na siebie wszystkie obowiązki domowe. Dodatkowo ciągle wozi mnie do szpitali, myje mnie, karmi, smaruje kremikami, gdy mam za suchą skórę ;) Aż miło wracać do domu!
Za każdym silnym człowiekiem stoi inny człowiek, który daje mu oparcie. Moim jest Krzyś. Bez niego... Strach się bać, co by było. Na pewno nie miałabym tyle samozaparcia do walki.
I pomyśleć, że zaczęło się od jednego smsa... ;)
Musimy wygrać tę wojnę!
Zapraszam na aukcje w mojej intencji :)
https://www.facebook.com/groups/185008786522425/?ref=shareNikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!
Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.
To zwiększy wiarygodność Twojej zrzutki i zaangażowanie darczyńców.
Opis zrzutki
Nazywam się Lucyna Czabaj (z domu Polaków), mam 32 lata i od prawie siedmiu lat choruję sobie na raka wewnątrzwątrobowych dróg żółciowych. Mam przerzuty i nacieki od wątroby, przez trzustkę, jajniki, aż po kości. Tyle ze smęcenia, nie lubię mówić o moim lokatorze na gapę.
Podczas ostatniej wizyty u mojej lekarki dowiedziałam się o immunoterapii, którą mi zaproponowała. Zapytałam, ile wlewów byłoby w planie, a ona mi na to: "Aż będzie remisja!".
Remisja. Słowo klucz. Całkowite ubicie raka i wszystkich jego macek. Szczyt moich marzeń, do tej pory poza zasięgiem! Czekałam na to siedem lat!
Jednak pojawia się zgrzyt: jeden wlew kosztuje 16000. Dokładnie, nie pomyliłam liczby zer. Doliczając dojazdy i leki poboczne wraz z suplementacją wychodzi około 17000 co trzy tygodnie. A ile ich będzie potrzebne? Nie wiadomo...
Postanowiłam zaryzykować, może się uda uzbierać :)
Pomożecie spełnić najskrytsze z moich marzeń? :)
W koszty terapii będę też wliczać farmakologię, dojazdy do placówek medycznych i dodatkowe badania obrazowe (przy immuno ważny jest refleks, nie będzie czasu na stanie w kolejkach do tomografii).
Jeżeli, jakimś cudem, terapia jednak się nie odbędzie, zebrane środki wykorzystam na leczenie, suplementację, utrzymanie i rehabilitację, coby jeszcze jak najdłużej pociągnąć na tym padole.
O moich przygodach z rakiem możecie poczytać na blogu - lucynacje.blogspot.com - zapraszam :)
Ostatnio rak ostro mi dokopał. Ale się nie poddaję i walczę o życie!
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!