Tak łatwo jest skrzywdzić zwierzęta, tak jest odebrać im wszystko. Miejsce, dom, życie...

Przez lata zajmowania się zwierzętami nauczyłem się jednej rzeczy. Ważny jest tylko człowiek. Miejsce, dom, pełna miska i ciepło nie mają znaczenia gdy umiera się bezdomnym, gdy umiera się bez swojego człowieka.

Moje zwierzęta, ratowane zwierzęta, tracą właśnie człowieka, któremu zaufały, który dał im tożsamość, wyrwał z bezdomności.

Mój azyl dla kotów, moje psy w hotelach, to wszystko wali się obecnie w ruinę, a powodem są jak zawsze finanse.

Ogromne sumy na leczenie kilkudziesięciu kociąt, spore kwoty za zabiegi kastracji i badania, comiesięczne rachunki za psiaki w hotelach, opłaty za lokal. Wszystko to urosło do takiej kwoty, kwoty wyższej od celu tej zbiórki, że listopad może być ostatnim miesiącem pomocy zwierzętom. Nie mam złudzeń i pomimo sporej pomocy od Państwa przez 2 miesiące nie udało się sytuacji wyprowadzić na prostą.

Zaległość w gabinecie weterynaryjnym wynosi ponad 22000 zł, opieka nad psami to kolejne 10000 zł nie licząc listopada, który za chwilę się zacznie. Do tego wszystkiego opłata najmu i mediów.

Rano miałem inną koncepcję na napisanie tej prośby, ale obowiązki dnia, opieka nad zwierzętami, sprawiła, że te myśli uleciały, jak ulotne i kruche jest życie. Życie zwierząt w szczególności. Pod żadnym względem nie jestem wyjątkowy, nie jestem szczególny, moi podopieczni też nie. Jedyne co mnie odróżnia to bezinteresowność i chęć pomocy każdemu zwierzęciu, któremu mogę pomóc. Ta chęć pomocy jest bardzo zgubna, ale nie poddam się tak łatwo.

Chciałbym Państwa, Was prosić o pomoc w tej trudnej sytuacji. Wszystko co robię, robię dla zwierząt i to one będą najbardziej pokrzywdzone, to one stracą wszystko.

cdn...