Walka Schroniska na Szczelińcu

Napisano 2 marca, 2021. Aktualizacja: 23 lipca, 2024.
Walka Schroniska na Szczelińcu

Tym razem prezentujemy rozmowę Tomka Chołasta z Maciejem Sokołowskim, który opowie o trudach, ale i o szczęściu w prowadzeniu schroniska na Szczelińcu, do którego prowadzi 665 schodów, a także o tym, jak rodowity Gdańszczanin znalazł swoje miejsce w górach. Zachęcamy do słuchania i czytania.

Maciej Sokołowski - Schronisko na Szczelińcu

Tomek Chołast: Witajcie! Dziś rozmawiam z Maciejem Sokołowskim, organizatorem zrzutki dla schroniska “Na Szczelińcu”. O co walczyło schronisko?

Maciej Sokołowski: Mówiąc i górnolotnie, i prawdziwie - walczyło o przeżycie. Sytuacja pandemiczna, jaka jest, to wszyscy wiedzą. Tak się stało, że jeden z naszych pracowników miał kontakt z osobą chorą na Covid-19. Pod koniec października sanepid profilaktycznie zamknął nas na dwa tygodnie, ponieważ pracownicy schroniska również w nim mieszkają. Dlatego cały obiekt został wyłączony. Jak już mógł się włączyć pod koniec października, to wtedy pojawił się lockdown. Nie można było już przyjmować nikogo na nocleg, poza osobami podróżującymi służbowo, a nie ma zbyt wiele osób, które podróżują służbowo na szczyt Szczelińca Wielkiego. Cały czas podkreślano, że można świadczyć usługi gastronomiczne, ale tylko na wynos. Jest kilka wydarzeń w roku, które dla turystyki są święte. Są jak Dzień Kobiet dla kwiaciarni. Jeżeli jest to kilka dni w miesiącu, to one ten miesiąc ustawiają. Takim dniem jest Sylwester. Od połowy grudnia było jasne, że ani świąt, ani Sylwestra w górach też nie będzie. Sylwester dla obiektu górskiego, który nie ma wyciągu narciarskiego obok - a my nie mamy - to jest takie zimowe “być albo nie być”. Życie przedsiębiorcy turystycznego w czasie pandemii to życie od depresji do euforii. Euforia, jak jakaś tarcza się w końcu trafi, depresja, jak sobie myślisz, że zaraz się skończy. Po konsultacji z moimi współpracownikami stwierdziłem, że ruszamy - tym razem na zrzutce.pl. To było duże zaskoczenie. Nie spodziewałem się takiego odzewu, bo kwotę, którą założyliśmy na początku, czyli 30 tysięcy, zebraliśmy chyba w trzy dni.

Świetny wynik! Czy jesteś w stanie określić, ilu turystów rocznie odwiedza wasze schronisko?

Nie ma takich statystyk, jedyne jakie są, dotyczą Gór Stołowych. Na Szczeliniec Wielki prowadzi szlak, na końcu jest schronisko. Za szlakiem, za schroniskiem jest budka kasowa należąca do Parku Narodowego Gór Stołowych, w której można wykupić bilet na dalsze zwiedzanie Szczelińca Wielkiego. Są statystyki dotyczące tego, ile osób te bilety kupuje i to jest kilkaset tysięcy rocznie. Głównie odbywa się to od maja do października, zresztą tylko wtedy trasa jest czynna. Nie wiemy, ile osób odwiedza nas od października do maja, czyli zimą. Jeżeli powiemy, że jest to między 600 a 1 mln osób, większość oczywiście do schroniska nie wchodzi, ale jeżeli chcemy określić, ile osób widzi budynek schroniska, to wydaje mi się, że to są takie liczby.

Szczeliniec - Schody

Jak ta sytuacja zmieniła się od czasu pandemii?

Tutaj posłużę się statystykami parkowymi. W czasie lockdownu wiosennego, czyli marzec i kwiecień, był to spadek rzędu 80%. Wtedy był też zakaz wchodzenia do parków, do lasów. W tym czasie po prostu nikogo nie było. Od maja zaczęło się to zmieniać, natomiast lipiec 2020 był jeszcze gorszy niż lipiec 2019, sierpień 2019 był lepszy od sierpnia 2020. Statystyki mówią, że rok 2020 był bardzo podobny do roku 2019. Można powiedzieć, że dla nas było bez zmian. 

Jakie są miesięczne koszty utrzymania schroniska?

Prowadzimy dwa schroniska: “Pasterkę” i “Na Szczelińcu”. Pewne rzeczy są wspólne, na przykład czynsz, który odprowadzamy do PTTK. Z grubsza w sezonie zimowym jest to około 50 tysięcy miesięcznie. W sezonie letnim, kiedy pracowników jest dwa razy więcej jest to oczywiście odpowiednio więcej. Koszty zmienne w czasie od listopada do grudnia spadły do zera. Niemniej te stałe, czyli pensje, czynsz, prąd, leasingi - takie koszty można określić na 50 tysięcy.

Rozumiem, że w czasie pandemii część kosztów zmiennych odeszła, ale stałe zostały, czyli na przykład utrzymanie załogi. Przychodów brakowało, więc jednak cały czas traciliście.

Tak. Mamy drugie schronisko, którego koszty utrzymania są podobne, czyli jest to 100 tysięcy kosztów miesięcznych. A ile tych pieniędzy można odłożyć latem? Zimę udaje nam się co roku przeżyć na niewielkim minusie, albo na niewielkim plusie - oscyluje to wokół zera. Zarabiamy latem. Ale jeżeli nagle mamy cały listopad czyli 100 tys. kosztów, grudzień czyli 100 tys. kosztów, to mamy już minus 200 tys. To nie jest tak, że my latem zarabiamy aż tyle, żeby zimą dokładać aż tyle. Staraliśmy się zabezpieczyć, no ale perspektywa była taka, że to dalej będzie tak wyglądać. Stąd też decyzja o tej zbiórce.

Szczeliniec - widok

Co szczególnego jest w tym miejscu, a właściwie w dwóch miejscach, bo mowa o dwóch schroniskach.

Szczeliniec jest szczególnie piękny, ponieważ jest na wysokiej skale z widokiem na Pasterkę i na dużą część Czech. Gdy jest dobra pogoda widać Śnieżkę. Nie jest zasłonięty żadnymi innymi górami, przynajmniej od przodu. Ludzie, którzy kochają góry bardzo takie widoki lubią.  U nas często też odbywają się pokazy, slajdowiska, koncerty, imprezy takie jak Całkowity Koniec Lata, Pasterskie Anioły, czy też dużo imprez sportowych. Każdy ma z tym miejscem związany bagaż wspomnień, najczęściej dobrych, stąd dobre wspomnienia związane ze Szczelińcem. Ja w te góry wyprowadziłem się znad morza, bo pochodzę z Gdańska i 40 lat mieszkałem w Gdańsku, a któregoś dnia nadarzyła się okazja wydzierżawienia tych schronisk i tak też się w tych górach znalazłem. 

Czy po przeprowadzce w góry przyszedł moment, że się w nich zakochałeś, czy kochałeś je od zawsze?

Ten moment nastąpił chyba jeszcze w liceum, kiedy wyjechałem pierwszy raz w Biszczady i mnie w te góry po prostu bardzo ciągnęło. W 2000 roku przyjechałem na mój pierwszy, a ogólnie już piąty pokaz filmów górskich do Lądka-Zdroju. Tam poznałem nowych ludzi, nowy świat gór wyższych i wspinaczki, poznałem między innymi dyrektora tego przeglądu - Zbyszka Piotrowicza. Po pewnym czasie zaprzyjaźniliśmy się i właśnie on 8 lat później organizował swoją rodzinę w schronisku “Na Szczelińcu”, które było świeżo wyremontowane, ale poprzedni dzierżawca jakoś stracił serce i stwierdził, że mu się nie chce. Ja postanowiłem za to kuć żelazo póki gorące. Taka okazją mogła się nie zdarzyć. Zacząłem się dowiadywać, no i wygrałem przetarg. Mogłem rozpocząć pracę jako dzierżawca schroniska, a właściwie schronisk, bo i “Pasterka”, i “Na Szczelińcu” były w pakiecie.

Szczeliniec - Widok ponad chmurami

Jaka historia ze schroniska “Na Szczelińcu” najbardziej zapadła Ci w pamięć?

Oczywiście można pamiętać piękne widoki, piękne zachody słońca, granie na dudach, ale mieliśmy różne dramatyczne przygody inżynierskie. Jedna taka przygoda miała miejsce w grudniu. Były już duże mrozy i to było może 8 lat temu. Jak były te duże mrozy do -20, to były też duże wiatry. Jak w Sudetach wieją wiatry, to na naszą linię doprowadzającą prąd do schroniska lecą drzewa. Tak to było, tak jest zrobione. Jak lecą drzewa to momentalnie nie ma prądu. Wtedy trzeba iść z siekierami, wzywać pomoc, żeby te drzewa z tej linii zdjąć i przywrócić prąd. Ale wtedy trwało to dość długo, chyba z trzy dni, bo tych wiatrołomów było sporo, śniegu napadało. Woda do schroniska jest doprowadzana, z ujęcia w połowie wysokości góry, taką specjalną rurą, która jest ogrzewana takim specjalnym drucikiem. Oczywiście ogrzewana w ten sposób, że przez ten drucik płynie prąd.

Samotnia w Zimie

Nie było prądu, więc woda nie była pompowana, więc jak już po trzech dniach prąd wrócił, to okazało się, że woda nie wróciła. Pompa działała, ale woda, która była w tej rurze zamarzła. To jest około 300 metrów rury w takiej specjalnej owijce - no nie da się nic z tym zrobić, poza tym, że trzeba to ogrzewać i czekać, aż puści. Specjaliści twierdzili, że skoro to już zamarzło, to to szybko nie odmarznie i faktycznie - woda puściła w marcu, jak się zrobiło trochę cieplej. To jest tak, że ta rura w którymś momencie łączy się ze schroniskiem, to wszystko było rozkręcone, było wsadzanie jakichś spirali. W pewnym momencie, w którym to już zaczęło działać, w miejscu, gdzie rura wychodzi ze ściany, było widać stupięśćdziesięciometrowy sopel, który zaczął z tej  ściany wyskakiwać, oczywiście łamiąc się po drodze. No ale byliśmy uratowani po trzech czy czterech miesiącach braku tej wody. To oczywiście było tuż przed Sylwestrem, więc gości musieliśmy przekwaterować gdzie indziej, przebukować lub odwołać. Mnóstwo było tam problemów

Przejdźmy do tematu twoich zrzutek. Stoisz nie tylko za zrzutką “Szczeliniec walczy”, ale też brałeś udział w Górskim Finale WOŚP, natomiast była też zrzutka, która nie jest związana z górami o nazwie “Szczęki 2”. O co w niej chodziło?

Jest taki człowiek z Kudowy-Zdroju, nazywa się Wojtek Heliński, którego mam szczęście i zaszczyt być przyjacielem. Wiele osób w Polsce i za granicą go zna. To działacz kultury poeta, podróżnik, który serce ma na dłoni, który pomaga bardzo wielu osobom, Wojtek miał problemy ze swoją górną szczęką, którą stracił lata temu. Potem udało mu się założyć koronkę, ale ta koronka dożyła swoich chwil, a brak zębów w pracy scenicznej przeszkadza. Więc kiedy Wojtek musiał przeznaczyć swoje oszczędności na szczękę na swoje bieżące życie, powstał pomysł, żebyśmy uruchomili zrzutkę, ale Wojtek się mocno krępował. Mimo, że o swoich ząbkach i przygodach Pana Ząbka ma wręcz przygotowane skecze. No ale w końcu się zgodził.

Mieliśmy w zanadrzu film, w którym opowiada o swoich przygodach. Ja byłem pewny, że liczba ludzi, którzy znają Wojtka, którym Wojtek pomógł jest taka, że my na tę szczękę te pieniądze zbierzemy. Przygotowałem kilka filmików, kilka przypomnień o tej szczęce i z założonych 25 tysięcy udało się zebrać 23 tysiące, ale też parę osób pomogło poza zrzutką. Przynajmniej ta część zakończy się sukcesem i konferansjer Wojtek będzie mieć nowy uśmiech, bo tak to nazwaliśmy - że zbieramy na nowy uśmiech. Mam nadzieję, że sytuacja pozwoli, że będzie prezentować go na kolejnych festiwalach.

Cofnijmy się w czasie. Jak poznałeś Wojtka Helińskiego?

Z Wojtkiem poznaliśmy się bardzo dawno temu, oczywiście na jakimś wydarzeniu kulturalnym. Moment, który pamiętam to ten, kiedy Wojtek wpadł w adapter. To była taka impreza w stylu retro i jakiś wyjątkowo ambitny program taneczny sprawił, że Wojtek się w tym adapterze znalazł. Właśnie ten mój przyjaciel - Zbyszek Piotrowicz - który trochę mnie namówił na to, żebym w te schroniska się zaangażował, poprosił Wojtka, żeby mi pomógł, bo jestem z Gdańska i znam tylko kilka osób. Wojtek się bardzo zaangażował. Bardzo wiele osób go zna i kojarzy z imprez i zapowiadania na przykład Maratonu Gór Stołowych, gdzie jest na mecie na Szczelińcu Wielkim przez dobre 10 godzin, wita każdego przybiegającego. Jest jedną z tych osób, które są wrośnięte w historię Szczelińca.

Wojciech Heliński i Maciej Sokołowski

Czyli jest to ojciec chrzestny tego miejsca. Skupmy się jeszcze na zrzutkach. Ich opisy są dość proste, zabawne, ale poruszające. Nie grasz na emocjach, nie bierzesz na litość. Jak tworzysz te opisy, jak przygotowujesz się do ich tworzenia?

Nie staram się tworzyć rzeczywistości równoległej. Uważam, że zwracam się z prośbą o pomoc do ludzi, którzy z jednej strony nas znają. To nie jest komunikat dla osób, które nigdy na Szczelińcu nie były, chociaż spotkałem się z osobami, które mówią, że u nas jest tak pięknie, że mimo tego że u nas nie byli, to na pewno przyjadą, a tymczasem wpłacają coś na zrzutkę, czy na voucher na nocleg.  I w przypadku “Pasterki” to 1000 osób, a w przypadku Szczelińca ponad 1000 osób które w jakiś sposób odpowiada, które swoim portfelem mówi, że to co robisz jest w porządku, że chcę to wspierać. Taki dar od ludzi, mnóstwo komentarzy, słów wsparcia, słowa i pieniądze od przyjaciół i od znajomych, których czasami by się nawet nie podejrzewało o takie gesty, takie niesamowite wsparcie było bardzo ważne, jeżeli nie ważniejsze od tych pieniędzy.

Jakby podsumować akcje, w których bezpośrednio lub pośrednio brałeś udział, to na przestrzeni roku przekraczają ponad 200 tysięcy złotych. To świetny wynik. Akcja, o której mówiłeś na wiosnę była prowadzona na innym portali. Później przeskoczyłeś do zrzutki. Co o tym zdecydowało?

Po pierwsze chciałem spróbować, ponieważ wiele osób korzysta ze zrzutki, ale ten inny portal ma gorszy interfejs, jeżeli chodzi o logowanie użytkownika. Miałem sygnały od zaprzyjaźnionych darczyńców, że mieli problemy z wpłatami i logowaniem. Zrzutka ma to rozwiązane o wiele lepiej, jest to bardziej intuicyjne. Jeżeli ktoś chce wpłacić, nie musi zakładać konta, nie musi się logować, można anonimowo wysłać dowolną kwotę. To jest o wiele lepiej zorganizowane.

Widok Skały - Schronisko na Szczelińcu

Jest jeszcze jedno pytanie związane z górami i turystyką, które chciałbym ci zadać. Czy jest duże zainteresowanie turystyką rowerową w górach i na Szczelińcu?

Na Szczeliniec nie prowadzi żadna droga, tylko 665 schodów, więc turystyka rowerowa na Szczelińcu właściwie nie istnieje, bo tylko jakiś wyjątkowy desperat, albo Agnieszka Korpat, kiedy robiła rowerową Koronę Gór Polskich ten rower tam wprowadzała, więc tam tych rowerów nie mamy. Natomiast w Górach Stołowych oczywiście rowery są spotykane. Ostatnio coraz modniejsze jest - i to ewenement na skalę europejską - na całej ziemi kłodzkiej został stworzony cykl single tracków. Jest to w Górach Sowich, Bardzkich, Złotych, Masywie Śnieżnika, Orlickich. Znajomi mają wypożyczalnię rowerów i zwykłych i elektrycznych i mówią, że w dobry weekend wypożyczyli by nawet dwieście rowerów. Także turystyka rowerowa to, jak się orientowaliśmy w tym roku, sklepy rowerowe w ogóle nie mają rowerów w tym i w zeszłym sezonie, bo jest gigantyczny boom na rowery w całym kraju, jeżeli nie na świecie.

Śmieję się, bo w zasadzie zaskoczyłeś mnie tą odpowiedzią, bo wyprzedziłeś zapowiedzenie mojego kolejnego podcastu, w którym z Fundacją Singletrack Glasensis będziemy rozmawiać o ich "One Rock F-LINE", na który zbierają na zrzutce i całkiem dobrze to idzie. Stąd też chciałbym naszych odbiorców zaprosić do kolejnego podcastu, który będzie w temacie rowerowej turystyki górskiej. Dziękuję bardzo za tę rozmowę. Czy chcesz coś dodać?

Chciałbym wszystkim, którzy wpłacili, udostępnili, zalajkowali, tym którzy nas odwiedzili lub odwiedzą i zjedzą u nas szarlotkę, bardzo serdecznie podziękować.


W poprzednim w wpisie z serii, Tomek Chołast rozmawiał z Adamem Van Bendlerem - stand-uperem i założycielem Fundacji Psia Krew o tworzeniu niezwykłej aplikacji AnimalHelper. Zapraszamy do słuchania, komentowania i subskrybowania na anchor.fm/zrzutkapl oraz Spotify.




Facebook Twitter