akcja odwołana ze względu na groźby w stosunku do babci oraz osób związanych z pomocą jej
akcja odwołana ze względu na groźby w stosunku do babci oraz osób związanych z pomocą jej
Our users created 1 226 222 fundraisers and raised 1 348 199 363 zł
What will you fundraise for today?
Description
Akcja odwołana ze względu na groźby i szerzenie nienawiści w stosunku do osób pomagających jak i samej babci a takze zagrozenie jej zdrowia i życia, które może być wynikiem zawiści osób nie popierających pomocy kobiecie... Zbieraliśmy pieniądze dla Babci Emilki - puławskiej koziej celebrytki - które zostałyby przeznaczone na rzecz poprawy warunków w gospodarstwie i umożliwienie powrotu części stada. Skrót dla tych co im się nie chce czytać jest taki, że odwołujemy akcję bilet powrotny oraz oddam darczyńcom wszystkie pieniądze z prowadzonej zbiórki, bo decyzją rodziny jest,że kozy tam jednak nie wrócą. Decyzja ta podyktowana jest troską o życie i zdrowie babci, w stosunku, do której są teraz kierowane groźby utraty zdrowia bądź życia, jeżeli kozy wrócą. Decyzję rodziny szanuję, nie jest to dla mnie jednak rozwiązanie problemu, który nadal zostanie nierozwiązany. Jednak nie mogę nic z tym zrobić, bo to nie do mnie należy decyzja. Drugie ognisko odbędzie się- jednak w innej lokalizacji, bo szkoda mi zostawić tych wszystkich ludzi których poznałam.Razem z mężem ustaliliśmy, że w zamian za pomoc w dobrej sprawie zorganizujemy dla ludzi, którzy nam pomogli kurs pierwszej pomocy. W sobotę zobaczymy ilu będzie chętnych. Info odnośnie lokalizacji już niedługo na fejsbuku Ostatnie wiadro herbaty Przepłakałam całą noc. Męża, który szedł na rano do pracy, a zamiast spać słuchał mojego żałosnego skowytu serdecznie przepraszam. Teraz jestem winna wyjaśnienia Wam dlaczego to ostatnie wiadro. Cała akcja spowodowana była tym, że widząc artykuł w gazecie, coś we mnie pękło. Pierwszy artykuł drastyczne zdjęcia i słowo oprawca. Bezosobowy odczłowieczony twór, nie uwierzyłam temu, bo nawet w największym łotrze jest zawsze chociaż płomyk dobra, który można podsycić tylko dobrem. Powiedziałam sprawdzam i to co z tego wyszło pokazałam Wam, a wielu z Was zadecydowało, że można mi zaufać i poszło to sprawdzić razem ze mną- widzieli to co ja, wielu też było takich co nie widzieli, a uwierzyli, że nie najważniejsze w tym wszystkim są te pieprzone kozy- tylko szczęście drugiego człowieka. Pod żadnym z postów, które wstawiałam nie znalazł się hejt, a pod tym będzie i już zrozumiałam jak działa ten mechanizm- dobre rodzi dobro- złe rodzi złe, ale są od tej reguły wyjątki- ludzie, którzy myślą jak ja i nie boją się powiedzieć sprawdzam u źródła, są też ludzie, których bezinteresowna pomoc boli.Są ludzie którym się nie chce i są. ludzie, którym się chce. Ci drudzy właśnie ludzie zobaczyli, że kozy były jedynie szczytem góry lodowej problemów i chcieli własnymi rękami pomóc go rozwiązać. Oferując rozwiązanie kompleksowe i dobre dla wszystkich- stałam się ich głosem na fejsbuku. Gdyby chodziło tylko o kozy i bylibyśmy bandą oszołomów jak to o nas pisano to wstawilibyśmy kozy w bałagan i uznali, że to rozwiązanie jest super, a my wielkimi bohaterami. Ale tak nie było, bo jest w nas odpowiedzialność. Zaczęliśmy od sprzątania i uporządkowania otoczenia i spraw, które nie cierpiały zwłoki, do każdego miejsca, do którego poszliśmy staraliśmy się iść z najlepszym możliwym rozwiązaniem, a gdy go nie mieliśmy pytaliśmy o radę mądrzejszych od siebie i wspólnie ustalaliśmy następny krok. Rozumiejąc, że to wierzchołek góry lodowej, rzuciliśmy się na głęboką wodę i zaczęliśmy ją rozpuszczać u podstawy. Stanęli nam na drodze ludzie, którym nie chciało się szukać lepszego rozwiązania, którym nie chciało się z nami rozmawiać, którzy zamiast pomóc- tylko krzyczeli jak bardzo jest źle, starałam się z nimi rozmawiać, nawet z tymi, którzy mają nienawiść w oczach- serio chciałam, żeby było dobrze- wszyscy ludzie, którzy ze mną byli chcieli, pokazać, że może być dobrze, że istnieje na tym świecie opcja wilk syty i owca cała, że można zamiast hejtu dać komuś ziarenko miłości i podlewać, aż wykiełkuje. Nikomu nie wmawiałam, że babcia jest górskim kryształem, ja sama nim nie jestem, bo po prostu takich ludzi na świecie nie ma. Jednak każdy tylko człowiek to aż człowiek i to chciałam Wam pokazać. Tak mnie rodzice nauczyli mówiąc mi, że nie ma złych ludzi, tylko czyny ich czasem są złe. I,że każdego trzeba kochać,bo człowieczeństwo jest największym dobrem. U źródła znalazłam dokument z pieczątką mówiący: Stan stada dobry. Kozy mają co jeść i co pić i mają dużo,ale warunki lokalowe mają kiepskie i bałagan w domu i w papierach meksyk. I ani słowa o znęcaniu się nad zwierzętami- art 12 z ustawy o ochronie praw zwierząt a nie art.6 ust. 1a . Ten, kto ten dokument wystawił, jest osobą, która po to studiowała długie lata, żeby się na tym znać i dlatego jej zaufałam, bo zaufałam wiedzy, a nie temu co ktoś sobie uroił. Mama mi mówiła, że na świecie nie ma sprawiedliwości i okazało się, że po raz kolejny miała rację. Cały czas myślałam, że nie znajdzie się nikt, kto uderzy psa merdającego ogonem, ale jak mi czas pokazał znajdzie się i taki. Myślicie, że nie widziałam tych obrzydliwych oszczerstw w gazetach, tych pełnych jadu postów pod artykułami w internecie? Że nie słyszałam krzyków pełnych złości? Że ja też nie obrywałam batów? Pisali do mnie ludzie z fałszywych kont, którym odwaga nie pozwalała nawet pokazać swojej twarzy, za moimi plecami rzygali na mnie jadem, ludzie, którym starałam się wytłumaczyć, że można inaczej. No i co?- No i nic. Starałam się ich wytłumaczyć zrozumieć ich żal i pomóc im jeśli nie słowami to już czynami pokazać, że jak się chce to można góry przenosić. Nie wiedziałam tylko jednego, bo do tej pory może z racji swojego wieku się jeszcze z tym nie spotkałam, że ktoś może być tak zapędzony w nienawiści, że będzie biegł z krzykiem na oślep, tratując po drodze wszystko byle tylko osiągnąć swoj cel i będzie na tyle zatwardziały w swoim sercu, że nie wykrzesa z siebie nawet odrobiny dobrej woli, żeby już nawet nie samemu, ale pozwolić innym to naprawić. Podczas akcji sprzątania usłyszeliśmy, nie możecie sprzątać, nie możecie palić ogniska, nie możecie nic, tej osobie się nie należy, tylko mi się należy. Tylko na pytanie dlaczego zamiast odpowiedzi dano nam do zrozumienia, że nie, bo nie i ch*j. Będąc na Majdanie usłyszałam o człowieku słowa: To ścierwo też powinno stąd zniknąć. Przeraziło mnie to, że ktoś o drugim człowieku, nawet, żeby był najgorszym z najgorszych potrafi świadomie powiedzieć tak okrutne słowa i czuć w sercu taki ogrom nienawiści, nie potrafiąc nawet zmusić się do myślenia, że może można inaczej, że zgoda buduje a niezgoda rujnuje To właśnie prawdziwa mowa nienawiści. To nie jest popierdułka w stylu mam inne zdanie, a twoje mam w nosie. To jest mowa nienawiści, która już zaowocowała tym, że babcia została we własnym domu dwa razy napadnięta- raz ktoś raził ją paralizatorem, a raz ją pobił-na co też istnieje dokument podbity pieczątką. Nie mnie oceniać aspekty moralne kogoś kto to zrobił- jedno wiem na pewno- ja nawet najgorszemu łotrowi nie życzę źle, wręcz przeciwnie zawsze mówię- niech mu się wiedzie jak najlepiej- zdala ode mnie. Po tym wszystkim co zobaczyłam i o czym przekonałam się na własne oczy nie dziwi mnie fakt, że ktoś nie wytrzymał ciśnienia. Realne groźby utraty zdrowia i życia, nienawiść, szkalowanie w mediach, ciągły strach o to co będzie jutro. Czy jedna osoba jest w stanie coś takiego wytrzymać? Rozumiem zatem decyzję córki, która zrezygnowała i złożyła broń w trosce o życie i zdrowie swojej matki. Rozumiem i szanuję, że nie wytrzymała mimo iż wielu było za nią i niektórzy na głowie stawali, żeby już w końcu było dobrze. Rozumiem i szanuję jej decyzję- właścicielki działki i córki matki, o której życie drży jaką by matką i jakim człowiekiem nie była. I rozumiem jej decyzję i prośbę o wyciszenie tego wszystkiego, dlatego to ostatnie wiadro herbaty. Nie dlatego, że Ponikowskiej się znudziło- tylko dlatego, że Ponikowska szanuje człowieka i nie ma zamiaru naciskać na jego decyzję, bo jeśli taka jest wola rodziny to Amen i nie włazi się człowiekowi na siłę w jego życie, bo i kota można zagłaskać na śmierć. Na ile będę mogła- tyle pomogę, ale nie mogę zmusić do tego nikogo więcej i nawet nie mam zamiaru. Moje stanowisko się nie zmieniło, że tam problem jest większy niż tylko kozy. Ale skoro kóz ma tam nie być to przestaje mieć sens akcja bilet powrotny. O ile kozy tego nie zrozumieją o tyle żal mi w tym wszystkim człowieka, któremu obiecaliśmy zwrot marzeń. Babcia została odarta z marzeń, zabrano jej wszystko i skazano na samotność, płacz i żal tylko dlatego,a rodzina zostawiona w sytuacji bez wyjścia że komuś nie chce się chcieć. I będzie w niej rosła złość i gniew. Czuję się jak złodziej,bo wiem, że sama nie dociągnę tego tak jak być powinno- jeden człowiek nie da rady odbudować tego, co taka masa hejtu, zła i nienawiści zrobiła. Najłatwiej jest zrzucić odpowiedzialność na kogoś nie dając od siebie nic. Nie wiem jak popatrzeć w oczy człowiekowi, którego okradziono ze wszystkiego nawet z marzeń. Szkoda mi też ludzi, którzy zaangażowali się w niesienie dobra, a teraz czują się jakby im ktoś podciął skrzydła. Dla wszystkich tych, którzy wzięli udział w akcji, albo chcieli wziąć, ale nie zdążyli- mam pewną propozycję razem z moim mężem- mamy możliwość zorganizowania dla was za darmo, albo prawie za darmo (kwestia zrzutki na pożyczenia fantoma, bo niestety swojego nie mam) kursu pierwszej pomocy jako, że oboje mamy do tego kompetencje, a mój mąż zajmuje się tym na codzień. Mamy nadzieje, że przyjmiecie od nas taki prezent za dobre serce i za to, że wam się chce. Także drugie puławskie ognisko integracyjne odbędzie się,tylko gdzie indziej. A na sobotę zapraszam wszystkich i każdego z osobna na spotkanie, tyle, że juz nie u babci Emilki (czego bardzo żałuję),- info niebawem. I jeszcze raz proszę osoby, które dorzuciły się do zbiórki o kontakt- oddam pieniądze, bo skoro cel nie istnieje to nie mogę ich inaczej użyć niż tylko zgodnie z wolą darczyńcy lub najprościej je zwrócę. Dziś mam imieniny…- dla siebie nic nie chce, bo w zasadzie wszystko mam- chciałabym tylko, żeby ludzie zrozumieli, że można robić coś dobrego bezinteresownie- i tego jeśli chcecie mi czegoś życzyć to właśnie tego mi życzcie. Pozdrawiam Agata
Ak
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Respekt dla autorów akcji, i dla Babci Emilki, mimo, że jestem daleko, to informacja o tej akcji dotarła do mnie za pośrednictwem Dziennika Wschodniego, relacja jest poruszająca, i chwyta za serce. Szczególnie, że Pani Emilka włożyła dużo pracy i serca, obrządek w gospodarstwie, dojenie, to nie są proste sprawy, a i przetwórstwo mleka, w inne produkty to też wymaga czasu i nakładów pracy. Pani Emilka włożyła więcej pracy niż niejeden hufiec OHP w to co oni tam robią. Takim osobom warto pomagać.
niedużo ale przecież każdy grosz się liczy
Raz kozie.....życie ????
Fantazja! W moim rodzinnym Oświęcimiu, parę lat temu była organizowana podobna akcja- tyle, że bez kóz, więc możecie zrobić więcej :D
Mame i tate pozwolili cos dorzucic dla babci to i ja dam a co tam :) pomagamy!