Drodzy, 




Jakiś czas temu umarł nasz kotek Kornelek i zostawił w żałobie brata Fredka. Po kilku tygodniach uznaliśmy, że trzeba mu znaleźć przyjaciela i po intensywnych poszukiwaniach w jednej z fundacji znaleźliśmy małego George’a. Gdy do nas jechał, wiedzieliśmy, że ma problem z okiem, lecz pani opiekunka zapewniała nas, że to nic wielkiego. Choć okulista, u którego była z kociakiem, zapisał mu leki, mimo naszych wielokrotnych próśb i opowieści dziwnej treści z jej strony, te nigdy do nas nie dotarły.

Po dwóch dniach pobytu George’a w naszym domu maluch się po prostu rozsypał. Weterynarz stwierdził koci katar (i to w bardzo ostrej formie) i jeszcze kilka innych przypadłości. Oczywiście, również oko wyglądało źle, z czasem też pogorszył się stan drugiego. Nad katarem udało się zapanować, lecz, mimo intensywnego leczenia, oczy wyglądały źle i dziś zabrałam chłopaka do weta. 

Okazało się, że ma zrosty spojówkowo-rogówkowe, czyli po ludzku po prostu wrzody na rogówce, a w oku lewym rogówka jest uszkodzona. Kociakowi przepisano IDENTYCZNE leki, jak te, które przepisał pierwszy okulista. Lekarka stwierdziła też, że gdyby kotek dostał je od razu, po tamtej wizycie, jego stan byłby dużo lepszy, a tak trzeba niestety zrobić mu zabieg, tzw. debridment.  

Leczenie George’a już trochę uderzyło nas po kieszeni i mimo najszczerszych chęci nie bardzo nas w tej chwili na to stać, bo zabieg trzeba zrobić już za tydzień. 




Proszę Was wszystkich o pomoc, nawet najdrobniejsze kwoty nam pomogą, gdyż zabieg kosztuje ok. dwóch tysięcy złotych.