id: e4czvw

Drugie życie dla naszego koteczka

Drugie życie dla naszego koteczka

Our users created 1 183 684 fundraisers and raised 1 239 398 144 zł

What will you fundraise for today?

Updates1

  • Dziś, a w zasadzie wczoraj po 21 odebraliśmy Bernardka z kliniki. Wrócił do domu. Byliśmy przeszczęśliwi, wszyscy oprócz Gingerki ;) Ginger, mimo że bardzo za nim tęskni, jest niespokojna i całe noce go nawołuje, uznała po weryfikacji zapachowej, że to obcy kot i ostatecznie musieliśmy ją odizolować w sypialni. 

    u9f3e3800eb43032.jpg

    Berni, choć osłabiony, był przeszczęśliwy. Najpierw siku we własnej kuwecie, potem nieskończone ilości głasków i przytulasków - tak bardzo się cieszył, że w zasadzie mruczał niemalże na sam nasz widok (aż żałuję, że nie da się tutaj dodać filmików, pozostaje mi zaprosić na nasz koci Instagram: https://www.instagram.com/berni_thecat). Dostał jedzenie ok 22, kolejną porcję ok 23 (był bardzo nienażarty). Umył się, ukochaliśmy się ponownie setki razy i poszliśmy spać. 

    xf727321a993b0fe.jpg

    Obudził mnie o 3:30. Znowu znana ścieżka - lodówka. Podczas jedzenia pojawiły się pierwsze świsty, a wraz z nimi moje myśli „Wydaje ci się. Wkręcasz sobie, to niemożliwe. On po prostu je tak łapczywie, bo jest wygłodniały. Nic się nie dzieje, przestań panikować”. Budzę Łukasza „on chyba znowu świszczy albo ja wariuję”. Staram się zachować pozorny spokój, żeby nie stresować Berniego. Ubieram się na wszelki wypadek, a Łukasz go obserwuje. Świszczał. Znów oddychał przez otwarty pyszczek. Znów zaczął się dusić. Wydzwaniam do kliniki, błagam ochroniarza o połączenie z lekarzem dyżurującym, wydobywam z siebie przerażone "pani doktor, to się chyba znów dzieje, jak możemy mu pomóc?", w odpowiedzi słyszę jeszcze bardziej obezwładniające "sami nic nie możecie zrobić". Na rzęsach, ale zebraliśmy się momentalnie. Nie ukrywam, wahaliśmy się początkowo, że może jesteśmy przewrażliwieni, że to przecież niemożliwe, że to przez nasz stres.


    To nie był stres. Ten sam wyścig z czasem, znów przez miasto na złamanie karku, trąbiliśmy, jadąc na czerwonym świetle i próbowaliśmy zachować spokój - dla niego, dla tej małej krewetki wtulonej z przerażeniem w moją nogę i walczącą o każdy oddech. Całą drogę głaskałam go, powtarzając że jest bardzo dzielny, żeby się nic nie martwił, bo zaraz już będziemy, że pani doktor mu pomoże i że nic takiego się nie dzieje. Nie wiem, czy chciałam przekonać bardziej jego, czy siebie...


    4:05: Berni jest znów w szpitalu w klatce tlenowej, a w naszych sercach znów gości przerażenie i obezwładniająca bezradność. W naszym mieszkaniu pustka z hukiem odbija się od ścian.


    Trzymajcie kciuki :(

    0Comments
     
    2500 characters

    No comments yet, be first to comment!

    Read more
There are no updates yet.

There are no updates yet.

Description

Bernardek to członek naszej rodziny od niemalże 4 lat. Gdy po 16 latach pożegnałam swojego pierwszego kotka, Rysia, moje serce pękło. Po kilku latach bez kociego przyjaciela wiedziałam, że tę pustkę może wypełnić jedynie drugi kotek. I nie mogłam sobie wyśnić lepszego przyjaciela niż nasz Berniś...


Bernardek to kot wyjątkowy. Wśród obcych zachwyt wzbudza głównie jego uroda, taki mały puchacz w parku czy na plaży to niecodzienny widok, a że jest to straszny pieszczoch, to zawsze wywołuje uśmiechy napotkanych osób i chętnie nadstawia się do głaskania. My wiemy jednak, że jego prawdziwe piękno kryje się w środku.


Berni jest kotem bardzo łagodnym, wrażliwym i troskliwym. Bardzo martwi się o nas i o swoją przyszywaną, młodszą, kocią siostrę. Wystarczy, że młoda tylko piśnie, a Berni już leci sprawdzić, czy wszystko OK. Zawsze wita przy drzwiach wszystkich naszych gości, każdy kurier musi go obowiązkowo pogłaskać, a każda paczka przechodzi kocią inspekcję. Berni to wyjątkowy pieszczoch, jest idealnym towarzyszem pracy zdalnej. Najbardziej na świecie kocha swoją pańcię, wołowinowe cukierki i spacerki. To prawdziwy kot podróżnik, który był z nami na wielu grupowych i rodzinnych wyjazdach, na urodzinach znajomych i imieninach babci, był nad morzem, w górach, lasach, parkach i wszędzie pomiędzy.

o231b032a7046a33.jpg

Ten anioł w kociej skórze obecnie przebywa w kocim szpitalu. W noc z soboty na niedzielę wróciliśmy do domu późno i zastaliśmy nasze kotki zaspane, czekające jak zwykle pod drzwiami. Berni dziwnie świszczał podczas oddychania, ale nie było to bardzo wyraźne i nie zaniepokoiło nas jakoś specjalnie. Pomyślałam, że znowu najadł się kociej trawy i gdzieś mu utknęła (Berni to koci ogrodnik, na widok trawy zamienia się w kozę). Dostali jeść i planowaliśmy iść spać. Berni poszedł za mną i położył się przy łóżku, tak jakby chciał dać mi znać, że coś jest nie tak. Mruczał, nie było już wtedy słychać takich świstów, ale oddychał przez otwarty pyszczek i co chwilę się na mnie spoglądał. Intuicja podpowiadała, że coś się dzieje.


Była blisko 2 w nocy, ubraliśmy się pośpiesznie, zapakowaliśmy koty i poszliśmy do auta. Minęło może z 15min od naszego powrotu do domu. W aucie stan Berniego pogorszył się bardzo gwałtownie, w zasadzie z minuty na minutę przestawał oddychać. Patrzył się na mnie z przerażeniem, a my nie wiedzieliśmy, jak mu pomóc. Pędziliśmy przez miasto najszybciej, jak to możliwe, dotarliśmy do kliniki całodobowej w 6min - najgorsze 6min naszego życia. Bernard wówczas niemalże nie oddychał, dosłownie umierał mi na rękach, przelewając się przez nie bezwładnie, nie miał siły unieść głowy, był cieniem kota. Przerażenie w jego oczach łamało mi serce, byliśmy zrozpaczeni.

i50224483122d26a.jpg

Od tej nocy Berni przebywa w szpitalu w klatce tlenowej. W niedzielny poranek jego stan był krytyczny, weterynarze kazali nam szykować się na najgorsze. Było tak źle, że nie mogli wykonać badań, bo każde przenosiny czy najmniejszy stres mogły mieć tragiczne skutki. Podczas naszej wizyty w klinice pani doktor została pilnie wezwana do pacjenta z dusznościami. Wiedzieliśmy, że to nasz Berni i nasz cały świat stanął na te kilka minut. Poprosiliśmy, aby zaniesiono mu moją piżamę i jego ulubioną zabawkę, żeby wiedział, że jesteśmy przy nim. Wierzę, że to pomogło. Tego dnia widzieliśmy się z nim krótko podczas RTG, ponieważ jego stan nie pozwalał na odwiedziny. Był to widok łamiący serce, nasz kochany Berni leżał bez życia, wzrok miał pusty i nieobecny, język siny i wywalony z pyszczka, ślinił się. Wyglądał jakby stracił połowę swojej masy, nosek miał zasuszony od leków na odwodnienie (które dostał ze względu na niewielką ilość płynu w płucach). Wróciliśmy do domu kompletnie załamani.


Na szczęście w poniedziałek przyszły w końcu dobre wieści, stan Berniego się poprawił. Dziś mamy wtorek i Berni ma się jeszcze lepiej, oddech podobno wrócił już niemalże do normy (ze względu na jego stan i zdrowie, nie widzieliśmy się od niedzieli). Niestety wciąż nie wiemy, co tak w zasadzie się stało i czy taka sytuacja może się powtórzyć. Do tej pory oprócz ogromnej ilości leków przeciwbólowych, przeciwzakrzepowych i kroplówek, wykonane było RTG, badania krwi, USG serca, płuc i żył w poszukiwaniu zatoru lub śladów zawału serca. Przed nami jeszcze badanie endoskopowe, które ma wykluczyć ciała obce, zapalenie krtani lub np. astmę. Jeśli nic nie znajdziemy, to prawdopodobnie będzie konieczna konsultacja z neurologiem i rezonans magnetyczny głowy.

j5a3e52102f8b50f.jpg

Koszty dotychczasowego leczenia opiewają na 5tys złotych i obejmują wykonane badania oraz pobyt w szpitalu (nie obejmują potencjalnej wizyty u neurologa, rezonansu czy ponownych badań krwi). Dokładną kwotę poznamy jutro, po wykonanej endoskopii, udostępnimy wówczas oczywiście wszystkie rachunki.


Zdajemy sobie sprawę, że to czasy ciężkie dla każdego, ale zrobilibyśmy wszystko, aby ratować naszego przyjaciela. Najważniejsze dla nas jest jego zdrowie i szansa na długie i szczęśliwe życie. Aby jednak móc wdrożyć leczenie i nie dopuścić do powtórzenia się tak dramatycznej sytuacji, musimy pierw znaleźć przyczynę i postawić trafną diagnozę.


Jeśli moglibyście pomóc nam w tych trudnych dla nas dniach, to będziemy wdzięczni za każdą złotówkę.


Rachunek z 14/09:

x2d7d8ffac83f987.jpgkb6c4b7118cb06cf.jpg

There is no description yet.

There is no description yet.

The world's first card for receiving payments. The Payment Card.
The world's first card for receiving payments. The Payment Card.
Find out more

Offers/auctions 4

Buy, Support.

Buy, Support. Read more

Inactive
Others
Zdjęcia twojego futrzaka
W ramach podziękowania za wpłatę w wysokości min 50zł, chętnie wykonam kilka zdjęć twojego psa, kota lub innego zwierzaka, w plenerze lub w domu, na t...
50 zł

Sold: 24 out of 30

Ended
Others
Dowolna sesja zdjęciowa
W ramach podziękowania za wpłatę powyżej 300zł oferuję możliwość wykonania dowolnej sesji zdjęciowej w plenerze lub w domu, na terenie Warszawy lub Tr...
300 zł

Sold: 2 out of 8

Ended
Others
Dowolna sesja zdjęciowa
W ramach podziękowania za wpłatę powyżej 400zł oferuję możliwość wykonania dowolnej sesji zdjęciowej w plenerze lub w domu, na terenie Warszawy lub Tr...
400 zł
Ended
Others
Dowolna sesja zdjęciowa
W ramach podziękowania za wpłatę powyżej 500zł oferuję możliwość wykonania dowolnej sesji zdjęciowej w plenerze lub w domu, na terenie Warszawy lub Tr...
500 zł
Ended

Donations 89

 
Hidden data
hidden
 
Hidden data
5 zł
LC
Lidia Ceglarska
100 zł
 
Hidden data
50 zł
 
Hidden data
20 zł
MO
Moni
500 zł
 
Hidden data
50 zł
ML
Marika
15 zł
MR
MaciekMonika Stasiu
50 zł
 
Hidden data
50 zł
See more

Comments 5

 
2500 characters