Wyłapane na Żoliborzu trzy maluszki pozostawione przez kocią mamę pod deskami na czyjejś działce ROD. Do tego starsza kotka z tego samego miejsca, która złapała się jako pierwsza. Cztery prawdziwe dzikusy - gotowe ugryźć lub wydrapać nam oczy. 

Ich stan daleki od ideału - zaropiałe oczy i kosmiczna biegunka, a do tego wilczy apetyt. Tydzień siedziały w klinice. Potem dwa tygodnie było dobrze. Skupiliśmy się na ich oswajaniu, ale problemy zdrowotne wóciły ze zdwojoną siłą.

Niedawno znaleźliśmy im domowy tymczas, więc mieliśmy nadzieję, że okres oswajania się skróci tylko nie przewidzieliśmy, że się pochorują. W piątek i sobotę jeżdziły do weterynarza z powodu biegunki, temeperatury, zaropiałych oczu i powiększonych węzłów chłonnych. Leczymy...

Dzieciaki nie dostają karm marketowych tylko te z wyższej półki + probiotyki + preparaty na odporność. Musimy je jakoś utrzymać - pomożecie chociaż symboliczną wpłatą?

Aż boimy się pomyśleć jaka to będzie kwota od dnia wyłapania do adopcji… na razie zbieramy po 300 pln głowę.