Jestem suczką, jak wiele innych. Bezimienną i bezpańską. Czekałam na przyjście na świat moich dzieci, błąkając się od domu do domu i szukając czegokolwiek do zjedzenia. Nie było łatwo, bo takie jak ja się przegania, rzucając kamieniami. Pewien człowiek uwiązał mnie na łańcuchu, a ja łudziłam się, że wreszcie będę czyjaś. Kiedy na świat przyszły moje dzieci byłam najszczęśliwszą psią matką i chciałam pochwalić się nimi całemu światu. Pewnego dnia mój pan wybrał się na wizytę do weterynarza. Pomyślałam, że to dlatego, że dba o mnie i że jesteśmy w dobrych rękach, lecz moja nadzieja skończyła się, kiedy dowiedziałam się o rozmowie mojego pana z weterynarzem, że trzeba „coś” z nami zrobić. Niestety nie miał na myśli niczego dobrego.

Wtedy po raz pierwszy spotkałam Aniołów. Byli to ciocie i wujek, którzy zapewnili mnie, że będzie dobrze i że nie pozwolą skrzywdzić mnie, ani moich dzieci. Zapewnili nam schronienie, głaskali i przytulali, ale coś jednak było nie tak. Słyszałam, jak szeptali zmartwieni, że nie mają ani suchej ani mokrej karmy dla mnie i piątki moich dzieci, że potrzebne są podkłady dla dzieciaków, ręczniki papierowe, szczepienia i jakieś specjalne tabletki na odrobaczenie. Byli bardzo smutni, chociaż nie chcieli nam tego pokazać.

Czy zechciałby nam ktoś pomóc? Każda złotówka ma znaczenie! Kwota zrzutki została zwiększona, gdyż będziemy musieli jeszcze przeprowadzić sterylizację suni.

Ta prywatna zbiórka została utworzona na rzecz opisanych Podopiecznych Chełmskiej Straży Ochrony Zwierząt.

Poniżej faktury i rachunki: