Na dobre życie uratowanych królików!
Na dobre życie uratowanych królików!
Our users created 1 226 310 fundraisers and raised 1 348 435 547 zł
What will you fundraise for today?
Description
Dzień dobry!
Nawet nie wiem jak zacząć wstęp do tej zrzutki ale czasem przychodzi taki okres w życiu, że jest po prostu ciężej. Przez całe moje 29 lat życia starałam się dawać od siebie zwierzętom wszystko co najlepsze, często i gęsto stawiając ich dobrobyt ponad swój. Często wolałam chodzić w przysłowiowych 'dziurawych butach' tylko po to aby moi przyjaciele mieli wszystko co najlepsze, byli zdrowi, zaopiekowani, zatroszczeni i mieli pełne brzuchy.
Moja historia zaczęła się tak naprawdę już jako dziecko, natomiast na własne przeszłam z moim uratowanym z budy mixem w typie północy, który jak się potem okazało miał ogromne problemy behawiorystyczne oraz problemy z układem moczowym, które miewa do teraz. Co miesiąc kupujemy dla niego leki na wyciszenie, a także na wspomaganie układu moczowego, a także specjalistyczną karmę weterynaryjną urinary, która będzie dodatkowo wspomagać jego schorzenie. Te karmy to niestety koszt powyżej 200 zł... Ale do brzegu... Z tym jakoś sobie jeszcze radziliśmy.
Dzięki Hakerowi poczułam, że chcę pomagać jeszcze bardziej i zaprzęgłam się do wolontariatu - ale widząc te wszystkie równie schorowane istnienia, zapragnęłam pomagać jeszcze bardziej zaczynając tymczasowanie psich istnień. Nasza przygoda z byciem DT zaczęła się od zlęknionej suczki Maszy, która wcześniej bita - nie chciała nawet do nas podchodzić ale daliśmy radę, a Masza odnalazła swój dom. Po Maszy przybyła do nas Mięta haszczanka, która rokowania miała bardzo złe a wręcz zachęcano nas do eutanazji. Mięta miała wypadający odbyt, problemy z układem pokarmowym - pochłaniała 100% mojego czasu ale przeżyła i również znalazła dom. Po Mięcie przyszedł do naszego domu niewidomy Asper w typie ON, połączonego z genami haszczaka, którego prowadziliśmy przez życie ale i jemu się poszczęściło. Na koniec tymczasowaliśmy Elsę - starą haszczankę z zanikiem mięśni skroniowych, fatalnym stanem uzębienia, ostrym zapaleniem pęcherza - ale i tu daliśmy radę! Częste wizyty u weterynarza, podawanie leków, specjalna dieta, zastrzyki, pławienie się w moczu i odchodach psich - to wszystko dla nich, one były dla mnie najważniejsze! Elsę wyprawiłam do domu i tutaj zaczęła się kolejna przygoda...
Prócz psów, najbardziej na świecie kocham króliki - i tak o to zakochałam się w baranicy francuskiej Loli, która chorób ma co nie miara. Lola została znaleziona na ulicy, z ogromnym guzem sutka oraz w stanie zagrażającym życiu. Przeszła operację jego usunięcia, guz został wysłany do laboratorium i niestety określony mianem złośliwego raczyska. Prócz raczyska ma stare złamanie żeber, cierpi na przewlekłą chorobę pasterellę oraz moraxellę, jej zęby rosną wstecznie i uciskają na kanaliki łzowe, przez co co i rusz należy je płukać a Lola ma mokre, poklejone, łzawe oczka. Lola miała także pasożyty, które atakują wątrobę - ale tym razem udało się je pokonać! Niestety, ostatnio okazało się, że moja królica cierpi także na arytmię serduszka i tutaj wkroczyły dodatkowe leki... Co jakiś czas musimy czuwać nad nawrotem nowotworu wykonując rtg oraz usg czy nic nie powróciło, czy nic się nie przerzuca...
Następny był Gandalf, którego również znaleziono na ulicy, a ten również cierpi na pasterelle, moraxellę oraz ma podobne problemy z kanalikami łzowymi co Lola, a przez krótki okres czasu, w któym do nas przybył zdążył się już u mnie zatkać, a z tego zatkania ledwo uszedł z życiem bo jego brzuszek był bardzo zgazowany... Zatkania dla królików są bardzo niebezpieczne!
Po Gandalfie pojawiła się Lala z Małego Bożego, która została przywieziona do Schroniska, bo gryzie kable... A jeśli schronisko jej nie przyjmie to zostanie puszczona w samopas do lasu. Jak mogłam jej nie pomóc?! Lala pojawiła się u nas. Została wykastrowana i dostała drugą szansę.
Kilka dni temu pojawił się w naszym życiu Nemo - który został znaleziony - zalegający, wyziębiony wstrząśnięty, nie poruszał się i nie był w stanie się podnieść. Udało się go uratować, choć pierwsza noc była najgorsza, martwiłam się czy przeżyje... Ale walczył! Nemo cierpi na zapalenie jelit oraz żołądka, które jest nawet śmiertelne! Prawdopodobnie ma także pasożyty oraz nikt nigdy odpowiednio nie zadbał o jego zdrowie. Nemo wciąż walczy o życie w moim domowym szpitaliku, dostaje serię kroplówek, leków dopyszczkowych, zastrzyków, jest podmywany, bo ma biegunkę.
No i kurtyna... Przyszedł czas w którym inflacja idzie w górę a mi ledwo starcza na zioła dla moich podopiecznych. Nie, oddanie zwierząt nie wchodzi w grę, zapsrzestanie pomaganiu im - nie wchodzi w grę. Dlatego pierwszy raz w życiu wyciągam rękę o pomoc... Wiem, że na świecie są ludzie, którzy chcieliby pomóc tym biednym stworzonkom, które brane nieodpowiedzialnie ze sklepów zoologicznych lądują na ulicach półżywe. Moją misją jest pomoc braciom mniejszym ale ledwo radzę sobie z tak wielkimi kosztami leczenia. Czy pomożecie? Chciałabym na pewien okres zabezpieczyć ich finansowo i nie martwić się tym, że nie będe miała nawet na jednego nananka, na nagłą operację przy nawrocie guza czy na lekarstwa przy zapaleniach... :( Do zrzutki dołączam zdjęcia moich uratowanych podopiecznych w ich najgorszych momentach życia i tych lepszych, ku pokrzepieniu serc <3
Poniżej także parę wypisów z przychodni wet:
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.