Koszty wsparcia prawnego za błąd medyczny
Koszty wsparcia prawnego za błąd medyczny
Our users created 1 226 015 fundraisers and raised 1 347 717 973 zł
What will you fundraise for today?
Description
Na wstępie chciałbym przeprosić za anonimowość odnośnie szpitala czy lekarzy by to nie wpłynęło negatywnie na sprawę.
Chcemy zebrać środki, aby pokryć koszty wsparcia prawnego zajmującego się błędami medycznymi w walce o sprawiedliwość dla naszej babci oraz każdej osoby która byłaby w podobnej sytuacji.
Każda, nawet najmniejsza kwota, będzie dla nas ogromnym wsparciem w tym trudnym czasie.
Zależy nam na dochodzeniu i sprawdzeniu przez odpowiednie organy czy służba zdrowia nie popełniła żadnego błędu medycznego a wydaje się nam wręcz jesteśmy pewni po tym co przeżyliśmy, widzieliśmy, słyszeliśmy i z wypisów, że do tego doszło. Na żadne prośby nikt nie reagował.. A najgorsze jest to, że zamiast lekarz postawić prawidłową diagnozę to zrobiliśmy to my ale o tym dalej.
Nasza babcia była osobą pełną życia i miłości, zawsze gotową do pomocy innym. Niestety, jej życie zostało przedwcześnie przerwane przez niewłaściwe leczenie.
Trafiła do szpitala z opuchniętymi nogami i brzuchem (woda się zbierała).
Ordynator stwierdził problemy z sercem (ale nie to było przyczyną). Stwierdził to przez samo badanie krwi i zaprzestał leczenia dalszego czy przeprowadzenia badań. Zgłosiliśmy to do naszego doktora rodzinnego który wykonał telefon do szpitala po czym przeprowadzili bardzo szybko badania… szukając nowotworu. Babcia dała sobie zrobić każde badanie m.in. kolanoskopie czy gastroskopie i nic nie znaleziono. Cały czas zgłaszaliśmy aby zająć się nerkami (dużo przypadków w rodzinie z problemami nerek). Ordynator wypisał babcie po kilkunastu dniach w szpitalu do domu stwierdzając, że dolegliwości się zmniejszyły (wyszła w gorszym stanie niż była bo nerki były nie leczone a Ordynator cały czas był pewny serca) - 1 listopada. Ważyliśmy babcie codziennie aby zobaczyć czy wody nie przybywa (przybywało 1-1,5kg wody na dobe). Pojechaliśmy z nią po 3 dniach od wyjścia ze szpitala do doktora rodzinnego i jak zobaczył jaka napuchnięta od wody jest skierował znów do szpitala ale przed tym zrobił jej szybko badania krwi z której już wynikał problem z nerkami.
Od piątku babcia była drugi raz w szpitalu. Ordynator powiedział, że nie powinna zostać przyjęta do szpitala. Pytając dlaczego - nie dostaliśmy odpowiedzi ale po jego leczeniu kilka dni wcześniej wiedzieliśmy, że najlepiej by było jakby babcia udała się do prywatnej kliniki kardiologicznej gdzie i tak problem leżał po stronie nerek..
Mija 5 dni, mamy wtorek. Babcia była już w bardzo złym stanie, rodzice zgłaszali to i nikt nie raczył pomóc (wiemy, że to wtedy już sepsa działała przez zakażenie od nerek). Babcia miała dziwne oczy, mówiła głupoty nie myślała normalnie.. Dopiero tego dnia po południu założyli cewnik aby zbadać mocz. Przez te 5 dni od piatku rodzice nie byli w stanie dostać jakichkolwiek informacji od ordynatora. Z wypisu i notatek na papierze wynika, że w niedzielę była podobno u niej Pani nefrolog. Ciężko jest zrozumieć pismo i ciężko w to wierzyć czy rzeczywiście była bo to tylko notatka z datą. Cos co dało się zrozumieć to końcówka wypowiedzi o dializach. Więc 3 dni przed wtorkiem prawdopodobnie (ciężko rozczytać) nefrolog stwierdziła, że potrzebne są dializy ale ordynator nic z tym nie zrobił.
W środę dostaliśmy telefon by pożegnać się z babcią bo jest w krytycznym stanie. Była już nieprzytomna (przez to, że nerki już nie pracowały jak powinny i mocz dostał się do krwi). Zrobiłem wtedy awanturę Ordynatorowi i podziękowałem za doprowadzenie babci do takiego stanu. Zamurowało go. Nie minęło 30min a zaczął skakać wokół rodziny, wokół nieprzytomnej babci.. machać jej rękami mówiąc, że nie są takie bezwładne. To było straszne.. ryzykowało się jej życie przewożąc na piętro niżej żeby przeprowadzić TK bo Ordynator stwierdził, że to pewnie udar… na TK NIC nie wyszło. Kolejny strzał Ordynatora bez pokrycia a ryzykowny. W czwartek uznał, że trzeba babcie przewieźć do innego szpitala na OIT bo u nich nie ma miejsca. Jechała tam w asyście lekarzy. W tym drugim szpitalu jak ją przyjęli od razu zaczęli leczenie nerek.
Ta historia jest bardzo pogmatwana ale uczucie jakie nam towarzyszy to nie tylko śmierć babci a to, że mogła jeszcze żyć jeśli Ordynator by tylko posłuchał. Babcia wiele dni cierpiała przez nieprawidłowe leczenie. Wiele osób może być w takiej sytuacji dlatego nie chcemy zostawić tej sprawy bez echa.
Morał z tego można wyciągnąć jeden.. Słuchajmy.
Babcia zmarła 16 listopada. Drugi szpital w którym była starał się jak mógł i to było widać i czuć tą empatię od lekarzy i pielęgniarek. Stwierdzono śmierć przez zakażenie od dróg moczowych (sepsa).
Dziękujemy za wszelką pomoc i wsparcie.
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.