Czarnego kociego nieszczęścia ciąg dalszy…

Grzybobranie obfituje w różne plony. Z takiej wyprawy można czasami wrócić nie tylko z grzybami w koszyku, ale też z… kotem ;)

Amanita (imię od nazwy grzyba z rodziny muchomorowatych 😀) została zauważona wieczorem w lesie. Wychudzona, wyziębiona i przestraszona, pokryta kleszczami. Wyobrażamy sobie, że był to przytłaczający widok. Nie została tam jednak zdana jedynie na siebie, bo osoba na którą trafiła, zgłosiła się do nas po pomoc, a kotkę tymczasowo zabezpieczyła. Szczęście w tym całym nieszczęściu, że trafiła na człowieka pełnego empatii <3

Amanitę zabrano do weterynarza, wykonano badania krwi, przepisano leki i zlecono USG. Dodatkowo zbadano stężenie B12 i kwasu foliowego. Z tematów niepokojących, oprócz tego, że jest bardzo chuda, ma też powiększone węzły chłonne podżuchwowe, wzdęty brzuch i zaostrzone szmery górnych dróg oddechowych. Czeka ją jeszcze badanie kału pod kątem pasożytów wewnętrznych. 

Koszty związane z leczeniem oszacowano na 1500zł. Mamy nadzieję, że pomożecie nam zadbać o tego leśnego skrzata 🙂