Moi drodzy

Po raz kolejny jestem zmuszona założyć zrzutkę i prosić Was o pomoc dla kotów. Wiem, że jest ciężko, trudne czasy, wszystko zdrożało i ludzie starają się oszczędzać ale koty , którymi ja się opiekuję lada dzień nie będą miały co jeść 😔

Pracę straciłam już w październiku z przyczyn niezależnych ode mnie. Do chwili obecnej nie znalazłam innej, dopiero prawdopodobnie będę miała nową pracę od 5 grudnia. Ale to jeszcze sporo czasu, no i pierwsza wypłata będzie dopiero w styczniu tylko za trzy tygodnie pracy, dopiero następne będą całe.

Zawsze staram się sama utrzymywać całą ferajnę, rzadko kiedy proszę o pomoc, no chyba, że zdarzy się tak jak teraz i stanę już "nad przepaścią".

Pod moją opieką znajduje się 37 kotów wolno żyjących, 18 kotów tymczasów i 19 moich zwierzaków. Tak, ostatnio zliczyłam je wszystkie i jest to można powiedzieć "małe schronisko". Trudno utrzymać to jednej osobie, zwłaszcza bez pracy i bez oszczędności.

Z kwoty, którą muszę uzbierać potrzebujemy zakupić suchą i mokrą karmę, środki na pchły i kleszcze, żwirek, leki, środki do dezynfekcji, wliczone są też dojazdy (koszty paliwa) do weterynarza w Świnoujściu, do którego musimy dojeżdżać , gdyż miasto ma tam podpisaną umowę. Koszty paliwa związane też z dojazdami do kotów wolno żyjących, ponieważ 37 kotów, które dokarmiam jest w różnych miejscach w mieście. Nie jestem w stanie wziąć tyle karmy na raz oraz wodę w butelkach i donieść z jednego końca miasta na drugi, do tego niezbędne jest auto.

Bez Waszej pomocy nie będę w stanie opiekować się tymi wszystkimi zwierzakami, ale co zrobić jak one są i czekają na jedzenie? Co zrobić gdy są już w mieszkaniu? Przecież nie można ich teraz powypuszczać na takie zimno 😔 zresztą bez jedzenia i tak nie przetrwają.

Musimy jakoś ten trudny czas przetrwać i liczę, że Wy mi pomożecie 🙏 Cała nadzieja w Was.