Kilkukrotne, nieprzemijające ataki padaczkowe o nieznanym pochodzeniu.

Rokowania niepewne. Konieczność wprowadzenia go w śpiączkę…

Rezonans i podstawowe badanie płynu mózgowo-rdzeniowego- wstępnie wykazało duże zapalenie mózgu :(

Strach, stres, płacz...czyli nasza historia z nagłą chorobą naszego psiego dziecka...

14 lipca 2025r. Sześcioletni Eddy dostał pierwszego w swoim życiu ataku padaczki. Tego samego dnia powtórzyło się to dwukrotnie. Wyszło również bardzo wysokie nadciśnienie -220 gdzie norma w dużym stresie to 160 a także deficyty neurologiczne. Od razu wdrożone zostało leczenie i diagnostyka. W przeciągu dwóch tygodni wydałam na to przeszło trzy tysiące złotych. Miał wykonaną rozszerzoną morfologię z tarczycą, badaniem moczu, Usg jamy brzusznej, test na choroby odkleszczowe, test krzepliwości krwi, codziennie jeździliśmy na pomiar ciśnienia i lekami próbowaliśmy je obniżyć. Byliśmy na konsultacji u kardiologa gdzie wykonane zostało echo serca i na konsultacji neurologicznej. Wszystkie wyniki są w normie.

Jego zachowanie wróciło do normy, 26 lipca obchodził swoje 7 urodziny, jak zwykle wybrzydzał tortem gdzie za świeczkę robiła marchewka :)

Miałam nadzieje, że to jednorazowy incydent neurologiczny.

Miałam nadzieję, że już wszystko będzie dobrze…

Niestety ostatni weekend zmienił wszystko.

W sobotę o 9:55 nastąpił kolejny atak. Zanim dojechałam do weterynarza było ich 5. Szósty na miejscu, zostały podane mu leki przeciwpadaczkowe, które z minuty na minutę działały coraz krócej. O godzinie 15 byłam już w szpitalu całodobowym gdzie Eddy został przyjęty w trybie pilnym. Niestety ale trzeba było wprowadzić go w śpiączkę farmakologiczną z uwagi na grupowe ataki. Wybudzono go po 48 godzinach. Zalecono rezonans. W szpitalu został pod obserwacją łącznie 5 dni, prosto stamtąd rezonans i podstawowe badanie płynu mózgowo-rdzeniowego co wykazało duży stan zapalny mózgu. Czekam na szczegółowy opis i zadręczam się...czemu? Bo zalecono rozszerzone badanie płynu żeby wykluczyć choroby zakaźne a ja musiałam odmówić, bo po prostu nie miałam na to pieniędzy.

Dotychczasowe leczenie wyniosło prawie siedem tysięcy i na to jeszcze uzbierałam, część pożyczyłam od rodziny... Mamy kredyt, do tego z uwagi na chorobę nie pracuję od dwóch lat (w tym czasie 5 razy sama byłam szpitalna pacjentką) - utrzymujemy się z pensji męża. Niestety dodatkowego kredytu nie dostaniemy.

Co teraz? Liczę na dobroć innych. Ja kiedy mogłam pomagałam, mam nadzieję, że karma do mnie wróci i teraz ktoś mi udzieli tej pomocy.

Konieczne jest ponowne pobranie płynu mózgowo rdzeniowego i zbadanie go na choroby zakaźne, zapalenie tła bakteryjnego i jeszcze inne wirusy typu nosówka. Eddy dostaje 8 razy na dobę drogie leki (na padaczkę, na nadciśnienie spowodowane zapaleniem plus wstępna dawka sterydów i antybiotyków), część z nich będzie musiał przyjmować do końca życia. Suplementy to kolejny koszt stały (oleje omega i z kryla, neurosupport, vetomune, bioprotect). Do tego dochodzą wizyty na kontrolny pomiar ciśnienia kilka razy w tygodni, kontrole w klinice neurologicznej itd. Jeżeli nie wykryjemy jakiego typu jest to zapalenie nie wdrożymy odpowiedniego leczenia i...sami wiecie. Nie jestem na to gotowa! On też nie, chce żyć! Aktualnie prócz skrętu szyi wydaje się, że nic mu nie dolega,,,niestety to tylko pozory! W każdej chwili zapalenie może spowodować kolejne ataki i prędzej czy później któryś go zabije...Proszę pomóżcie go ocalić!