id: vfw83a

NIE POZWÓL, BY RAK ODEBRAŁ MI ŻYCIE I KOBIECOŚĆ!

NIE POZWÓL, BY RAK ODEBRAŁ MI ŻYCIE I KOBIECOŚĆ!

The organiser verified the description with proper documents.
Fundraiser was disabled by Organiser.

Our users created 1 226 428 fundraisers and raised 1 348 751 273 zł

What will you fundraise for today?

Description

Mam na imię Magda. Mam 32 lata. Jestem pedagogiem specjalnym. Do sierpnia 2019r. moje życie wyglądało zupełnie normalnie. Pracowałam, spotykałam się ze znajomymi, chodziłam po górach, planowałam podróż życia na Kubę, cieszyłam się każdym dniem. W sierpniu podczas samobadania wyczułam zmiany w lewej piersi. Niedługo potem lekarze postawili diagnozę - rak. Nowotwór złośliwy 3-go stopnia. Mój świat się jednak nie zawalił. Przygotowałam rodzinę, przyjaciół, znajomych, moje najukochańsze dzieci, z którymi pracuję. Podjęłam walkę o swoje życie. Leczenie rozpoczęłam w Poznaniu, by być blisko rodzinnego domu. Pierwsze pół roku minęło naprawdę dobrze. Chemia obejmowała 4 czerwone dawki i 12 białych (perjeta, herceptyna i paklitaksel). Skutki uboczne były okropne, jednak wszystkie objawy są do zniesienia, gdy tylko po badaniach słyszysz, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, a guzy się zmniejszają. Wprowadzono mnie w stan menopauzy. Pobrano krew na badania genetyczne, po których miało rozstrzygnąć się czy kiedykolwiek jeszcze będę mogła mieć dzieci i czy zostanę pozbawiona obydwu piersi. Czepek chłodzący uratował moje włosy, więc mogłam jeszcze choć trochę poczuć się kobietą. Teraz dopiero uświadomiłam sobie, że rak chce mi zabrać dosłownie WSZYSTKO. Na to nie byłam gotowa... Pod koniec chemii odbyło się konsylium. Usłyszałam, że zaplanowano wykonać zabieg mastektomii (bez rekonstrukcji oraz wstawienia ekspandera) oraz usunięcie wszystkich węzłów chłonnych . Genetyk nie dawał mi zbyt wielkiej nadziei na brak obciążenia genetycznego. Miałam utracić całą swoją kobiecość. Być pozbawiona wszystkich jej atrybutów. Stracić szansę na udany związek. Nie móc nigdy przytulić swojego dziecka... To był dla mnie prawdziwy koniec świata. Zaczęłam konsultować opinię z innymi specjalistami. Wszyscy twierdzili zgodnie, bym walczyła o jednoczesną rekonstrukcję i oznaczanie węzłów, by upewnić się czy istnieje potrzeba wycięcia ich wszystkich. Znalazłam szpital, świetnego lekarza, byłam na konsultacji. Zostałam zakwalifikowana do zabiegu. Byłam przeszczęśliwa! Pozostało umówienie terminu. Musiałam zabrać dokumenty ze szpitala, w którym leczę się obecnie i zrezygnować z zaproponowanej już operacji. Wtedy pojawił się KORONAWIRUS. Szpitale wstrzymały nowych pacjentów, a ja zostałam w "dziurze systemu"- zrezygnowałam z operacji, a nowego terminu nie zdążyłam ustalić. Szpital, który miał mi pomóc również walczy z koronawirusem. Od trzech tygodni szukam placówki, która mnie zoperuje, zanim rak znów zacznie atakować. Bez skutku. Obecnie dostaję dodatkową chemię, żeby przeczekać ten czas, jednak nie wiem, ile jeszcze mój organizm będzie w stanie wytrzymać. Od ostatniej chemii do operacji może upłynąć maksymalnie 4 tygodnie. Mój czas się kończy... Chcę pokonać raka i uratować swoją kobiecość. Wrócić do pracy, pójść w góry, pojechać na wakacje. Być kiedyś żoną i matką. Zacząć znów normalnie żyć. Dlatego proszę Was o wsparcie. Rozwiązaniem jest operacja w prywatnej klinice. Nie mam jednak tylu środków, aby móc zrealizować to marzenie. Wirus rozprzestrzenia się coraz bardziej, służba zdrowia jest zblokowana, a ja nie mam czasu, by czekać. Po prostu nie mam. Z całego serca proszę Was o pomoc. Wierzę, że każdy, nawet najdrobniejszy gest może wesprzeć mnie w tej trudnej walce. Dziękuję.

There is no description yet.

There is no description yet.

The world's first Payment Card. Accept payments wherever you are.
The world's first Payment Card. Accept payments wherever you are.
Find out more

Donations 369

preloader

Comments 10

 
2500 characters