Lemon trafił do schroniska 17 marca, oceniony został na 10 miesięcy i dał się poznać jako energiczny dzieciak lubiący zabawę i harce na wybiegu.

Chcieliśmy zabrać go do domu tymczasowego i myśleliśmy, że szybko znajdzie kochającą rodzinę. Rzeczywistość okazała się jednak inna... Parę dni temu (10 kwietnia) opiekunka znalazła go w boksie bezwładnie leżącego. Lemon był świadomy, jednak jego łapy odmówiły posłuszeństwa. Zamiast domu, trzeba było na cito szukać kogoś, z kim moglibyśmy skonsultować jego stan zdrowia. I tak 11 kwietnia Lemon trafił do kliniki Redline mieszczącej się w Łazach.

W klinice od razu zrobiono mu biochemie krwi oraz zdjęcia RTG, został zacewnikowany i zaczął przyjmować kroplówki. Następnego dnia miał też konsultacje neurologiczną. Nie wygląda to niestety dobrze... Podejrzenia są różne (stan zapalny w kręgu? rozwijający się guz?), jednak nadal nie udało się postawić diagnozy a Lemon wciąż nie wstaje. Kolejnym zaleconym badaniem jest rezonans kręgosłupa :( 

Już teraz w przeciągu zaledwie kilku dni, na diagnostykę Lemona wydaliśmy prawie tysiąc złotych, rezonans to co najmniej drugie tyle a nadal nie wiemy co będzie dalej. Do tego dochodzą koszty leków, które przyjmuje nasz podopieczny oraz środków higienicznych zużywanych w dużych ilościach (podkłady, pampersy, etc). Obecnie stan Lemona jest na tyle stabilny, że mógł pojechać do domu tymczasowego, w którym czekać będzie na umówiony rezonans.

Pomóżcie nam postawić Lemona na nogi!